Nota przedanalizowa:
Analizujemy też wprowadzenie?
Chcesz?
No możemy.
Okej.
Boże, co ja zrobiłam.
Witajcie, nasi drodzy!
Info ogólne:
Źródło:
samo przyszło [i samo ucieknie]
Analizują: Shiro Okami, Ithildin, Iustitia Luna, VomitoErgoSum, Erotickie, Kandyzowana Lasagna, Anonim Anomalia
Gościnnie występuje: NieWiadomoCo
Wprowadzenie
Witam wszystkich
odwiedzających tego skromnego bloga, z tej strony Gunvields, Gunz, Gunziałek,
nazywajcie mnie jak tylko chcecie! :3
Jesteś pewien, że
tego chcesz?
BożeKtokolwiek!
Abojawiem!
Samsięotoprosiłem?
Żyj długo i pomyślnie Jaktylkochceciu.
Oni nam po prostu sami wkładają broń do ręki.
Będę się dzielił moimi bazgrołami skleconymi w jedną, spójną całość, a dokładniej rzecz ujmując historia pod tytułem "Bramy Świtu".
Będę się dzielił moimi bazgrołami skleconymi w jedną, spójną całość, a dokładniej rzecz ujmując historia pod tytułem "Bramy Świtu".
Jak na mojej
koszulce: „W ciszy oceniam twoją gramatykę”.
To się nie kwalifikuje jako
„spójna całość”. Tak samo jak tamten tytuł wyżej: „Wiedźma, część I” to też nie
jest „spójna całość”.
A propos tegoż
opowiadania,
Możemy też nazywać
go Apropos. Tak więc, mój drogi Aproposie...
Ja na miejscu Aproposa zdecydowałbym się na używanie jednego języka.
zdradzę wam tylko
tyle, że przed odsłoną "Bram", uraczę was tzw. "Dziesięcioma
Opowieściami". O co właściwie chodzi, możecie pytać, ano jak sama
nazwa wskazuje
Dosłownie nie mogę
tego czytać.
A ja zastanawiam się, ile materiału zostało zużyte na zakrycie tych
„Bram”.
Zaczynam się czuć jak na nudnym wykładzie, na którym ma być puszczona
lista.
będą one
przedstawiały 10 różnych historii pisane [co pisane?] z perpektywy
pierwszej osoby, [ale co pisanee?] które zaprezentują
dziesięć odmiennych od siebie postaci, a ich losy przeplatają się.
Losy historii
przeplatają się?
Ale CZY TE LOSY SĄ PISANE?
Ciągnięte z kapelusza, jak kolejne wyrazy...
Jaki to ma związek
z tym "głównym" opowiadaniem?
G(ł)ówno mnie to obchodzi.
Postaci te będą
grać w nim kluczową rolę,
Ojej! Ale to niemożliwe! No jak to, kurwa, pisać o postaciach, które grają
kluczową rolę?
Jedną?
Będą wspólnymi siłami otwierały jeden zamek.
toteż warto byłoby
je poznać, może nawet wybrać ulubieńców,
Ehe, jeszcze mi
mów, co mam robić.
Wezmę tego na lewo.
I do wyboru ulubieńców przed opkiem głównym muszę przeczytać 10
mini-opek? O matko, a do ulubienia Sherlocka wystarczyło mi 5 minut serialu.
a ponadto fabuła 10
opowieści ma kluczowe znaczenie do całego obrazu fabuły,
Wszystko tu jest
kluczowe.
Zwłaszcza fabuła.
Do fabuły. Ja
pierdolę.
jaki będę starał
się przed waszymi oczyma stworzyć.
Czekać z niecierpliwością będziemy.
Czekać z niecierpliwością będziemy.
Mam nadzieję, że spodobają wam się moje opki.
*parsk*
HAHAHAHAHAHAHAH.
Już nam się podobają! Zamawiam prenumeratę.
Niedługo powinienem
wstawić gdzieś na blogu częściową mapę świata,
Błagam, nie.
Gdzieś na blogu fragment mapy świata. To może być mało pomocne.
Bo to mapa zrób-to-sam. Znajdź fragmenty, posklejaj, i dorysuj brakujące
części.
w którym dzieje się
akcja i dołączę pewnie parę faktów a propos uniwersum.
Zamieszczanie tego w fabule 10 opowiadań i opka głównego jest passé.
O, znowu Apropos.
Dziękuję, że się tyle razy przedstawiasz. Zapomniałabym.
Jest to mój świat
autorski, choć mogę podziękować pewnemu niezwykłemu nerdowi, dzięki któremu nie
miałbym tak wielu świetnych pomysłów. Tak, wiesz że o tobie mówię.
Tak, wiem.
Nie, nie o tobie,
randomowy anonimie, to, że grałeś w Mario i LoLa wcale nie czyni cię nerdem!
>.<
What the fuck? Jak
to nie?
Nie, ale może czynić cię geekiem.
Ojj, nieważne.
Warto byłoby nadmienić, że każda z pośród tych 10 głównych
bohaterów wzorowana jest
„Każda z bohaterów
wzorowana jest”? Serio?
Może te bohaterowie mają rozdwojenie płci?
Może on chciał napisać „postaci” zamiast „bohaterów”.
Pierdoli mnie, co
on chciał napisać!
No serio, wydaje mi się że...
NIE, TO SĄ FUTY. Z rozdwojeniem jaźni.
...W sumie to dobrze. Dowiadujemy się czegoś o bohater(k)ach.
na ludziach, którzy
są mi bliscy,
ZARAZ, CO?! Z kim ty się zadajesz?
Z osobami dwupłciowymi.
cóż, są na
tyle wspaniali i jedyni w swoim rodzaju, że warto ich opisać. No
może z wyjątkiem mnie, też tam sie znajduje ale raczej nje nazwałbym się ani
wspaniałym {ani
co? dlaczego NJE umiesz używać polskiego?} i może trochę odmiennym nod reszty. :3
Syndrom Nadmiernego Kiwania Głową. Jak nic. [nod, nod]
Och, nie pomyślcie tylko, że mam wysokie poczucie własnej wartości, jam
skromny chłopiec... Ale pamiętajcie, że jestem wyjątkowy!
Zaraz wracam,
rzygam tym kawałkiem.
Q&A czyli "będę używał bloga jak ask'a bo kto bogatemu zabroni!".
Q&A czyli "będę używał bloga jak ask'a bo kto bogatemu zabroni!".
Ja.
QuoVadis i Apropos? Teraz jest dwóch autorów tutaj? Namnożyli się?
Nie, ROZmnożyli się.
Ale rozmnażanie się
sugeruje udział wyższych form życiowych.
Moja idea wygląda następująco: Po każdym pełnym opowiadaniu będę robił specjalne posty nazywane "Q&A", gdzie będziecie zadawać w komentarzach pytania, a ja po trzech dniach zbierania ich wstawiam posta z odpowiedziami na wszystkie wasze pytania! :3
Proszę, nie.
Tak! Pierwsza dobra idea w całym poście.
Będzie mógł tam zawrzeć odpowiedzi na wszystkie pytania, które mu
zadajemy w tej analizie.
Boże, to jest chore.
Mhm!
W głównej mierze chciałbym odpowiadać na wszelkie wasze wątpliwości dotyczące opków i fabuły ( nie liczcie na spoilery >.<) ale możecie także pytać się o cokolwiek, moją osobę, sens życia, co zjeść na obiad czy nawet jaki papier toaletowy kupić w Biedronce, odpowiadam na wszystko! :D
Tak, tak! Ja mam pytanie. CZEMU TEN BLOG POWSTAŁ?!
A czy wasza osoba będzie odpisywać „My, autor opka”?
Zasada jest jedna: 1 użytkownik zadaje 1 pytanie podczas danego Q&A.
Jaki użytkownik? To
jest forum teraz? Co tu się, kurwa, dzieje?
Będzie sprawdzał IP i żaden ciekawski na krzywą mordę się nie wbije.
Well, that escalated quickly.
Co to jest, co to, kurwa, jest?!
Przed Q&A będę wstawiał pełne opowiadania, gdyż posty będą ich częściami, będzie wtedy wygodnie przeczytać coś w całości na 1 poście.
NA poście?
Posty będą częściami w jednym poście?
NA jednym poście!
Wiecie, podczas jednej postnej diety.
*trwa w głębokim szoku*
Może przy okazji odpowiadanja na pytania,
Może przy okazji odpowiadanja na pytania,
OdpowiadaNJA!
Ale czego
odpowiadania? Aaach, przy okazji odpowiadania! Bogowie. Jak ja mam zrozumieć
właściwe „opki”, skoro nie rozumiem nawet tego wstępu?
OdpowiadaNJA! To trzeba akcentować. Na pewno o to chodziło Aproposowi.
będę też pisał
rozpiski, kiedy będą pojawiać się posty, i co będą zawierać. Nie będę pisał
konkretnych dat a takie 2-4 dniowe przedziały czasowe, w których pojawi się
dana część opowiadania.
Jezu.
Na sam początek
rozpiska jest następująca:
10 Opowieści, Wiedźma, część I - 12,13 Listopada
10 Opowieści, Wiedźma, część II - 16,17,18 Listopada
10 Opowieści, Wiedźma, część III - 22,23,24 Listopada
10 Opowieści, Łowczyni, część I - 28,29,30 Listopada
10 Opowieści, Łowczyni, część II - 5,6,7 Grudnia
10 Opowieści, Wiedźma, część I - 12,13 Listopada
10 Opowieści, Wiedźma, część II - 16,17,18 Listopada
10 Opowieści, Wiedźma, część III - 22,23,24 Listopada
10 Opowieści, Łowczyni, część I - 28,29,30 Listopada
10 Opowieści, Łowczyni, część II - 5,6,7 Grudnia
{facepalm}
Bez konkretnych dat, huh?
*cough* ”Przedziały czasowe” *cough*
P.S.: Chętnie przyjmę pomoc przy obróbce graficznej bloga, rozmieszczeniu jego komponentów
P.S.: Chętnie przyjmę pomoc przy obróbce graficznej bloga, rozmieszczeniu jego komponentów
Jakich komponentów?
To jest Blogspot! Wszystko już jest zrobione! Czemu chcesz wszystko zmieniać?
Control freak.
Zresztą, co to za
filozofia? Tytuł na górze, post po środku, na całą resztę i tak nikt nie
patrzy.
Nje, nje. Bez postów, proszę.
i ogólnie przydałby mi się taki tutorial
prowadzenia bloga bo to jest mój pierwszy. ^.^
O TAK. Z tym się
zgodzę.
To widać.
Tutorial? Punkt 1. Pomyśl, zanim napiszesz.
Punkt 2. Nie pisz.
To na tyle, peace out.
~Gunz
To na tyle, peace out.
~Gunz
*parsk*
10 Opowiadań - Wiedźma, część I
"Krew, która
jednoczy.
Krew, która więzieniem."
Krew, która więzieniem."
To jest
najnormalniejsza rzecz, jaką tu póki co widzę.
Gęstą zasłonę mroku przebił blask, padający na granitową posadzkę katakumb, niczym świetlne ostrze.
Gęstą zasłonę mroku przebił blask, padający na granitową posadzkę katakumb, niczym świetlne ostrze.
Że takie trochę Gwiezdne Wojny?
Szlag by to
trafił, zostałam zabita.
Och tak, to brzmi pięknie.
Istotnie, brzmi
pięknie. Zbyt pięknie. Właściwie to nie, brzmi tragicznie. Przestań, proszę.
Zapuściłam się do
tych zatęchłych, mrocznych i dawno zapomnianych podziemi, znowu.
To "znowu"
psuje nastrój. „Zapuściłam się do tych zatęchłych! mrocznych! bla, bla,
blah!... znowu. ==’”
To brzmi jak opis
stosunku w dark fantasy.
Nie chcę tam
wchodzić! Ej, on się wciela w kobietę.
Ja też, i co z tego?
Nie, ty się
wcielasz w lasagnę.
To prawie to samo!
Większość osób
opisałaby je właśnie w ten obrzydliwy sposób, a dla mnie to coś innego. To mój
dom. Ach, jak cudownie być z powrotem.
Historia z rodzinną
patologią – check.
Brakowało mi tych
pięknych posadzek, kolumn przesiąkniętych przeszłością, zimnych kamiennych
ścian nieobeschłych od krwi nieczystych.
*parsk*
{histeryczny
śmiech}
Regularne mordy rytualne co do zasady zwracają uwagę, policji, straży
miejskiej, najemnych band, błędnych rycerzy, a w ostateczności motłochu z
widłami…
Czyli zasadniczo
jesteśmy w rzeźni?
Dopiero się
skapnąłeś? Jak dla mnie to, co my teraz robimy, to jest jedna wielka rzeźnia.
Owszem, jest tu
ciemno, ale ja widzę, spędziłam tu zbyt wiele czasu by się do tego nie
przyzwyczaić. Wystarczy mi tylko nikłe światło jarzących się na ścianach,
zielonkawych kryształów. Jest to blask wyczerpany, blask martwy.
Fluoresencyjne kryształy narracyjnej dogodności – check.
A ja myślałem, że
LED-y to trupie światło.
Może to były LED-y.
Zielonkawe i jarzące się na ścianach LED-y.
Ale te ściany są
„nieobeschłe”. Nie przykleiłyby się.
NO TO MOŻE KTOŚ JE
WYTARŁ. Przestań szukać dziury w zimnych kamiennych ścianach.
To teraz wyobraź
sobie. Jakiś gość, zaraz przed twoim przyjściem, wyciera ściany i przykleja na
nich zielonkawe LED-y. Ale ty nigdy go nie spotkasz. Zawsze będzie o krok przed
tobą.
Dum, dum, dummm.
Zły człowiek od LED-ów czai się w ciemnościach.
Człowiek LED.
Martwy niczym odór
unoszący się w powietrzu. Martwy niczym ci, którzy dali początek temu miejscu.
Brzmi równie pięknie, nie mogę się doczekać aż nie opiszę tego miejsca, znowu.
Co? Znowu? Brzmi
równie pięknie jak co? Co tu się dzieje?
No ten opis brzmi
równie pięknie.
Ale jak co?
No jak ten
wcześniejszy opis.
Ale to część dalsza
tego samego opisu!
No właśnie! Właśnie
o tym mówił Apropos, jak pisał, że posty mają znaleźć się w postach. Znaczy, NA
postach, przepraszam.
Zdecydowanie nikomu
nie spodobałyby się te lochy,
Ach, to są lochy. A
ja myślałem, że to kanały.
To opowiadanie to
kanał. Może dlatego ci się pomyliło.
ale i tak ludzie są
nic nie warci.
Jak to ludzie są nic
nie warci? Na targu zbija się na nich całkiem niezłą sumkę.
Jak to ludzie są
nic nie warci? Mają całkiem ładną zawartość składników odżywczych.
There are two kinds of people.
Jak to ludzie
są nic nie warci? Przecież bez nich nie byłoby kogo ruchać.
Three kinds of people.
Jak to ludzie są nic nie warci? Co najmniej obiad dla dużej rodziny.
Są ślepi, są głupi,
no cóż… większość z nich.
Cóż... poza mną. I
może jeszcze... Nie, poza mną.
I właśnie dlatego
nie zostałem człowiekiem. Wolę być lasagną.
Hm. Lasagna też ma
całkiem ładną zawartość składników odżywczych.
Ale lasagni
nie przelecisz.
Jak to nie! Jest
miękka w środku, ciepła... [zapraszający uśmiech]
American Pie vs Italian Pasta, this summer!
*wzdraga się wyraźnie*
Mimo wszystko są
przydatni, by tacy jak ja, jak mój mistrz, mogli ich wykorzystywać.
Czyli
podzielają moje zdanie o ludziach :D
Nie mogę sobie
nawet wyobrazić jak bezwartościowe jest zwykłe, szare życie. Moje dawne życie.
Na zaniki pamięci polecam ryby morskie.
Ten patos mnie
zabije.
Zacznij pracować, to Cię wycenią.
Kolumna po kolumnie
przewijały się za mną, kiedy zdejmowałam z siebie płaszcz.
Przewijały się jak kasety wideo?
Te kolumny ją
śledzą!
Ja myślę, że one ją
podglądają.
Myślę, że to zły człowiek od LED-ów ją podgląda.
Może te kolumny po prostu chciały odebrać od niej płaszcz, a wy zaraz...
Otrzepałam swoje
schludne ubranie z pyłku
...kwiatowego?
Dzwoneczkowego cudpyłku.
i kurzu, który
mógłby naruszyć nieskazitelność mego stroju, każde spotkanie z Nim jest dla
mnie najważniejsze, muszę wyglądać idealnie.
Brzmi jak urywek z
„50 twarzy Greya”.
Długi korytarz nie
mógł się ciągnąć wiecznie,
Jasne, że mógł.
Przecież kolumny się przewijały.
To ciągnięcie
kojarzy mi się z serem na lasagni.
A mi z czymś innym,
ale zamilknę...
i oczywiście tak
się nie stało, gdyż dotarłam do mahoniowych drzwi ozdobionych wężami.
Oczywiście.
IT’S MAHOGANY!
Otwierając je,
uderzyła mnie w twarz fala ciepła, całkiem przyjemna, choć chłód lochu nie
pozostawiał mnie w stanie niezadowolenia.
...W stanie
niezadowolenia?
Poczekaj,
staram się ogarnąć.
Tego się nie da
ogarnąć, pogódź się z tym.
Kamerdyner Fala Ciepła chyba mało zarabia, skoro tłucze gości po twarzy.
Znowu pojawiłam się
w tym samym salonie, bardzo rozległej, dobrze ocieplonej komorze.
Salony w lochach!
Tego nam brakowało!
Co ty chcesz?
Może zmutowane olbrzymie szczury też chcą mieć ładnie?
Loszek pieszczoszek.
Zieleń, wszędzie
zieleń. Jak cudownie.
Pleśń?
Mech.
Każda prawdziwa
wiedźma kocha zieleń.
Ciekawe, czy ma też czarną pościel.
Szmaragdowej barwy
małe kryształy dzieliły się swoim światłem zwisając z bogato ozdobionego
żyrandola.
O, LED-y powróciły.
Człowiek LED dotarł i tam.
Zanotowano podwyższony wskaźnik samobójstw i przebranżowień wśród
architektów wnętrz.
Wnet zaobserwowałam
małe przemeblowanie, zmienił się układ kanap.
To straszne.
Jesteście skazani na zagładę.
Człowiek LED! Na pewno. To musiał być on.
Stawiając kilka
kroków po miękkim dywanie odwróciłam się, by ujrzeć dobrze mi znaną postać.
Stawiając kilka
kroków odwróciła się? A potem zakręciła się w ten miękki dywan i wyjebała na
twarz?
Jej i osobliwe oczy
przecinające powietrze, dogłębnie penetrujące każdą cząstkę tego, co widzą, nie
wywierały na mnie żadnych emocji.
Kim jest Jej? I
dlaczego osobliwe oczy sobie biegają luzem?
To ty nie wiesz, że
w każdym szanującym się lochu muszą być latające oczy, które mają zdolność
przecinania powietrza? Ot, taki odświeżacz.
Mnie bardziej
zastanawia, dlaczego one dogłębnie penetrują wszystko, co widzą.
Najwyraźniej należą
do prawdziwej futy.
Albo do gimnazjalisty.
Zbyt często już je
widziałam. Były stalowe, ale uważny obserwator dostrzegłby, że tuż przy
źrenicach tęczówka przybierały wściekle zieloną barwę.
Może „tęczówka”
pełni tu rolę nazwy girlsbandu.
Czy możemy docenić to, że te oczy są stalowe? Takie dwie stalowe kulki
latają tam wystarczająco szybko, by przecinać powietrze? Przecież to
niebezpieczne!
Zasady BHP w lochach
są nieco inne, wiesz?
Czy dziewczę jest
piękne? Nie mi to oceniać.
Ale my to chętnie
ocenimy.
A nawet jeśli
nie będzie piękne, to wystarczy tylko założyć worek na głowę.
Wychudzona, blada
niczym truposz, gdzie nie gdzie permanentne ślady, jakie pozostawiła na jej
obliczu trudna przeszłość.
Ciężki trądzik?
Przebarwienia po latach korzystania z solarium?
Jej kruczoczarne włosy,
których kolor przechodził w żywą pistację
Czemu ta pistacja
jest żywa?
Nie martw się,
już niedługo. Umiera w agonii. Słyszę jej krzyki.
A to ta martwa to jak będzie wyglądać?
na ich dolnych
końcówkach, swobodnie opadały na schludny, gustowny strój składający się z
pięknej sukni, zdobionej dość bogato, ale nadal funkcjonalnej, gdyż kończyła
się przy kolanach.
Funkcjonalne to
mogą być procesy metaboliczne w komórce. Albo silnik samochodu. Sukienka może
być co najwyżej praktyczna.
Ja polecam autorowi założyć
sukienkę, która kończy się przy kolanach, a dopiero potem pisać o jej...
„funkcjonalności”.
Jakże gustowne były
też rękawice sięgające aż po ramiona oraz wysokie kozaki, bardzo modne wśród
wysoko urodzonych dam.
A niskie kozaki są
modne wśród nisko urodzonych dam.
To bardzo prosty świat, czego ty oczekujesz.
Ten strój robi się
coraz bardziej „funkcjonalny” z każdą kolejną częścią, jak widzę.
*milczy, porażona wyobrażeniem królowej Elżbiety w rzeczonym stroju*
Gdybym tylko ja
miała tyle szczęścia. Nietrudno było zauważyć tego pięknego, srebrnego węża
rozciągającego się od brzucha aż po końce zwiewnie opadającej sukni.
I’M OUT. Bez opisów
jeszcze dało się to czytać...
Ten jebitny wąż i
zwiewna suknia też są „funkcjonalne”, ja rozumiem?
Zaraz, zaraz,
skoro wąż zaczyna się na brzuchu, a suknia jest do kolan, to gdzie on się,
przepraszam, rozciąga? Przecież to jest jakieś... 20 centymetrów?
Bo to jest bardzo
krótki wąż.
That’s what she
said.
Ach, jak na
członkinię Colubry, gildii szelm, mój strój wydaje się być niezwykle oczywisty. Co ja
poradzę, że jestem dumna z tej przynależności, dumna z symbolu węża.
Możesz przestać być
dumna. Czy to cię przerasta?
Bo mnie to tu tak wyskoczyło. Samo się.
Tyle znaczeń
zawarte w tym jednym, niezwykłym zwierzęciu, które… Nie, nie pozwolę moim
myślom wybiegać za daleko, muszę się skupić, On na mnie czeka.
Co tu się, kurwa,
dzieje?
To chyba
będzie motto naszej analizy, bo ono tu dość często pada.
Zaprzestałam
spoglądania w lustro, nawet nie wiem, czemu na nie traciłam czas.
Ja się też
zastanawiam, czemu traciliśmy czas na całe opowiadanie.
A to ona była w tym lustrze? Ach, ta trzecia
osoba. Może brakuje jej atencji.
Traciłam Jego czas.
Nigdy więcej. Odwróciwszy się zwróciłam tylko wzrok by móc jeszcze raz spojrzeć
na następnego beznogiego gada,
„Nigdy więcej nie
będę traciła jego czasu. {odwraca się} O, wąż. Popatrzę się.”
Może tym razem to
był dłuższy wąż. Bardziej warty uwagi.
Albo bohaterka jest małym kotkiem. Co w sumie byłoby lepszą opcją niż to
tutaj.
tym razem
utrwalonego wiecznie na moim ciele.
Formaliną chyba.
Suknia nie miała
tyłu,
Nadal jest
„funkcjonalna”?
Tak, ma funkcję szybkiego dostępu.
Suknia krótka, bogato zdobiona i bez pleców? Jeszcze dekolt, falbanki i
może iść do TLC do programu o cygankach.
a na moich
chuderlawych, nagich plecach widniał majestatyczny wąż w formie detalicznego
tatuażu.
Dupy też nie miała?
Jego tekstura była
tekstem,
To brzmi jak bardzo
okropny pun.
To co, to Braille’em było?
bardzo
niezrozumiałym, antycznym.
Najwyraźniej są
teksty bardziej niezrozumiałe i mniej niezrozumiałe. Człowiek uczy się całe
życie.
Sama nie wiem,
jakie tajemnice skrywa, fascynuje mnie to.
A nas zupełnie nie.
Czekaj czy ona ma na plecach wytatuowany napis i nie wie co to jest? Możliwości
nieograniczone, od przepisu na czerwoną tinkturę po nieśmiertelne „Kopnij
mnie”.
Była kiedyś taka reklama: wytatuowany chiński znaczek, pan mówi „Mój
znaczy smok”, a potem pokazany tatuator z menu chińskiej restauracji tatuujący „sajgonki”.
Tak mi się jakoś, nie wiem czemu, skojarzyło.
Powiedzieli mi, że
prędzej czy później wszystko zrozumiem, ale kiedy to się stanie…
Też chciałabym
to wiedzieć.
A ja nie.
Ja chciałbym
wiedzieć, kiedy skończy się to opowiadanie.
Wygodny salon
prowadził do dwóch drzwi,
Ale jak to salon
prowadził?
Może to był taki
długi salon!
Salon był wygodny, ale kuturalny, i z chęcią oprowadzał gości.
z czego witraż,
jakim ozdobione były jedne z nich barwnie zdradzał obecność światła, a tym
samym ktoś musiał rezydować w pokoju.
Ale co to jest za ciąg przyczynowo-skutkowy? Co oni, potrzebowali światła,
żeby co? Fotosyntetyzować?
To było zielone
światło, więc może i tak!
Ja pierdolę. Ludzie podziemi. Dlatego tak myśli z pogardą o ludziach:
„jebane heterotrofy.”
Byli ekologiczni i zawsze gasili za sobą światła.
Tuż przed wejściem
założyłam srebrną maskę na twarz,
A nie, bo na dupę.
Co za różnica.
przeobrażając ją w
jeszcze zimniejszą i bardziej obojętną. Ze srebrnych ust wystawały kły i
rozdwojony na koniuszku język. Maska była bezpłciowa, męskie i damskie cechy
rozmywały się, łączyły ze sobą
Jak dla mnie ta
maska jest futanari, a nie bezpłciowa, ale co ja tam wiem.
Nie zapominaj, że...
i... blergh. Nieważne.
Wszystko jest
zielone i wszystko jest futą.
a na czole widniał
wygrawerowany symbol węża gryzącego własny ogon. Znak gildii.
A także jednego z
azteckich bogów, pewnego stowarzyszenia z serialu „Dominion” i pewnie tysiąca
różnych innych rzeczy. Oryginalni to wy nie jesteście.
Nie, nie. Popularny Oroboros połyka swój ogon, a ten tu go tylko
podgryza, różnica zasadnicza. Połykanie zmienia wszystko.
Dla ostrożności
skryłam swoje oblicze, mogę wejść.
Odkryta mogę
wchodzić tam tylko w godzinach późnonocnych.
Zapukałam a potem
bez zawahania otworzyłam wrota.
Myślałam, że to
były tylko drzwi z witrażem. Wrota są raczej wielkie, kamienne i nieprzebyte.
Widocznie przeszła
już przez drzwi, a za nimi były wrota.
Nie, to była taka zdobna śluza!
Może drzwi z witrażem były we wrotach?
Może drzwi z witrażem były we wrotach?
Znowu zmiana
temperatury, więcej nieupragnionego ciepła i zimno-zielonego światła,
Z jednej strony
było zimne, a z drugiej zielone, czy raczej w kropki albo paski?
którego źródłem były tego właśnie koloru
płomienie w kominku.
Zimno-zielone
płomienie?
Mam wrażenie, że w
tym opowiadaniu są jakieś dziwne skoki technologiczne. Najpierw LED-y, a teraz
tylko kominek?
Może tutaj człowiek LED już nie dotarł.
Albo pomylił LED-y z proszkiem i zrobił FIUUU©.
Ciemne, ponure, ale
i dostojne meble powitały mnie z gracją w przeciwieństwie do zajętych rozmową,
dwóch mężczyzn.
Te lochy się
rozwijają. Meble jako kamerdyner.
Krzesło dygnęło
uprzejmie, a regał rogiem zaprosił ją głębiej.
Kurczę, a ta
kanapa taka seksowna.
Od trzech lat nic
tu się nie zmieniło, mi to odpowiada. Cała masa różnorakich nieuporządkowanych
fiolek, naczyń i składników alchemicznych, wśród których prym wiodły mordercze
trucizny, ulubiona broń mojego Mistrza.
Trucizny to domena
kobiet. Czyżby twój Mistrz był kobietą? Czy jest tylko futą?
Jak się nic nie zmieniło od trzech lat, to te trucizny można raczej o
kant regału potrzaskać.
I ci faceci tak od trzech lat nic, tylko siedzą na dupach i gadają?
Stał On przy
kominku, zasłonięty maską wraz z zakapturzoną, niską, ale postawną osobom.
[głos dziecka, które
znalazło cukierka] „OSOBOM”!
{głos dziecka,
które też chce znaleźć cukierka] GDZIE?!
Tam!
HAAAA! Nie, serio,
facet, gdzie masz mózg? (Kolejne pytanie do Q&A.)
Pewnie zostawił
przed drzwiami. Tymi z witrażem.
Po głosie poznałam,
że jest to starszy mężczyzna. Nazywali go Uropeltem, co oczywiście jest
pseudonimem.
Dlaczego
„oczywiście”? Może to jego prawdziwe imię? Może rodzice go nienawidzili?
Mnie bardziej zastanawia, że ona po głosie poznała, że to starszy
mężczyzna, ale od razu wie dokładnie kto.
No skoro cała gildia
jest wypełniona futami, a to jedyny starszy mężczyzna...
Bogowie, dopiero
zdałam sobie sprawę, że jego imię znaczy w luźnym tłumaczeniu „moczowa skóra”.
Stąd wynika pytanie: DLACZEGO SOBIE WYBRAŁ TAKI PSEUDONIM?!
Dziecko znajomej nazwało swoją lalkę Urofuraginum. Reklamy to zUo.
Nikt nie używa tu
prawdziwych imion.
Ani mózgu.
Drugi, zdecydowanie
wyższy, młodszy i obdarzony pięknymi, długimi, kruczoczarnymi, jaśniejącymi od
przetłuszczenia włosami, spiętymi w kucyka. Mój Mistrz.
Kolejny kawałek
brzmiący jak z „50 twarzy Greya”.
Ja wprawdzie bardziej blond niż czarna, ale włosy od przetłuszczenia
chyba nie jaśnieją, nie?
Byli w trakcie
rozmowy.- …i
dlatego mam nadzieję, że się tym zajmiesz. – naprędce dokończył swój wywód
starszy szelma.
Bo jego pseudonimu
lepiej nie używać.
Obstawiam Kolonoskop.
By następnie
usłyszeć ode mnie uprzejme:
- Ku zgubie nieczystych.
- Ku zgubie nieczystych.
- Ku zgubie
nieczystych. – odpowiedzieli mi tradycyjnym powitaniem oboje .
Brzmi jak coś, co
można usłyszeć w mekce.
Chwalcie Mydło.
Następnie bardzo delikatnie dygnęłam w geście szacunku.
Bo szacunek też był
bardzo delikatny.
Za moich czasów w geście szacunku padało się na kolana z ustami pełnymi
peanów. Ach, upadek obyczajów w tajemnych stowarzyszeniach.
- Elapidzie, czyżby to jest twój zdolny akolita, o którym tyle już słyszałem?
Czyżby to jest? O
zasadach trybu przypuszczającego się Uropeltowi nie słyszało?
- Owszem, poznaj Viperię. – odrzekł czarnowłosy, swoim głosem chłodniejszym niż najgłębsze odmęty katakumb.
Andariel! Uważajcie
na Andariel!
Poczułam przyjemne
ciarki.
- I tak, jest zdolna.
Powiedz mi, kiedy można było tak powiedzieć o twoim akolicie? - nie mogłam się
powstrzymać przed uśmieszkiem, jaki na krótki moment ozdobił mą twarz. O
bogowie, dziękuję wam za tę maskę.
A może podziękuj
kowalowi? Co mają bogowie do tego?
- Heh, ty się nigdy
nie zmienisz, ale za to cię lubię. Nie każdy jest tak wprawnym nauczycielem jak
ty.
NIE! NIE! CHWILA!
APROPOSIE! DLACZEGO DO CHOLERY PISZESZ KOLORAMI?!
No właśnie! Kolory to nasza domena!
Jego zdolności
pisania dialogów są gorsze niż pisania opisów.
- Wystarczy tylko
twarda dyscyplina, prawda Viperio?
- Oczywiście Mistrzu. – machinalnie potwierdziłam Jego słowa.
- Oczywiście Mistrzu. – machinalnie potwierdziłam Jego słowa.
- Czyli właśnie
przeszkadzam wam w lekcji? W gruncie rzeczy przekazałem ci wszystko, co wyższe
szczeble miały do powiedzenia.
„W gruncie rzeczy.”
{grunts in pain}
- Żegnam więc. – mój mistrz
emanował oziębłością, nawet przez maskę widoczna była ta wszechogarniająca
lodowatość, poezja niechęci i cudowny aromat pogardy. Nie chcemy już widzieć
tego pana.
Ona coraz bardziej
brzmi jak posłuszna suczka. To jest mój Mistrz. Ja i Mistrz nie chcemy już
widzieć tego pana.
~~rechocze
histerycznie~~ Cudowny aromat pogardy xDD
Kurwa, co? Może on się rozkłada?
No, zdecydowanie coś tam śmierdzi.
- Do widzenia, ku zgubie nieczystych, moi drodzy. Ku ich zgubie. – stary wypowiedział te oto słowa pożegnania przez ramię, by następnie wyjść.
Bo bez powiedzenia
tych słów nie mógłby wyjść.
Przez krótki, magiczny moment wsłuchiwaliśmy się czy głośne drzwi prowadzące do katakumb
Głośne drzwi?
A może to te wrota?
Nieważne.
Jedno i drugie jest niegrzeczne.
zamknęły się,
Czyli już są
grzeczne?
a kiedy to
nastąpiło nie zwlekaliśmy, i
...agresywnie
uprawialiśmy dziki seks.
A nie, to pewnie
będzie w następnej części.
Jezu, myślałam, że to było naprawdę tam napisane.
Bo to takie
naturalne przedłużenie tego zdania.
usunęliśmy z twarzy
zakrywające nasze oblicza maski.
- "Dyscyplina", nic dziwnego, że uznają cię za sztywniaka. – rzekłam do Niego z widocznym uśmieszkiem przeczesując swoją grzywkę. Jak zwykle zakryłam nim jedno z luster mojej duszy. To, które grzywka oszczędziła skupiło się na czarnowłosym dwudziesto-ośmio latku.
- "Dyscyplina", nic dziwnego, że uznają cię za sztywniaka. – rzekłam do Niego z widocznym uśmieszkiem przeczesując swoją grzywkę. Jak zwykle zakryłam nim jedno z luster mojej duszy. To, które grzywka oszczędziła skupiło się na czarnowłosym dwudziesto-ośmio latku.
Ja kogoś zaraz
zastrzelę.
Nie, ciesz się, że
ta mordercza grzywka oszczędziła jedno... lustro jej duszy.
A poza tym, kto tak
pisze „dwudziestoośmiolatku”?
Mam lepsze pytanie! Kto w ogóle pisze... TAMTO zamiast
„dwudziestoośmioletnim mężczyźnie”?
No idea. Znaczy –
JUŻ wiemy kto.
On również obdarzył
mnie spojrzeniem. Mrocznym spojrzeniem czarnych, nieprzeniknionych oczu. Można
marzyć o czymś więcej?
Tak, można, na
przykład o końcu tego opka.
Czarne, nieprzeniknione lustra duszy, tak?
- Sama wiesz jak to jest, trzeba zachować pozory.
- Teraz już nie, nie musisz niczego udawać.
I just puked a little
in my mouth.
Wymuszony śmiech na twarzy ciemnowłosego nie wyglądał dobrze.
Tak, śmiech na
twarzy zdecydowanie nie wygląda dobrze.
Nic tutaj nie
wygląda dobrze.
Czemuście takie poważne?
Czyżby coś się
dzisiaj zmieniło? O czymś nie wiem, może nie pamiętam.
- Mija już trzeci rok od naszego pierwszego spotkania.Poczułam to niczym sztylet delikatnie wsuwany pod moje żebra, z tą różnicą, że nie czułam kojącego dotyku ciepłej krwi spływającej swobodnie po mojej skórze.
- Mija już trzeci rok od naszego pierwszego spotkania.Poczułam to niczym sztylet delikatnie wsuwany pod moje żebra, z tą różnicą, że nie czułam kojącego dotyku ciepłej krwi spływającej swobodnie po mojej skórze.
Wygląda na to,
że wolała, żeby coś innego się w nią wsuwało.
Niekoniecznie pod żebra.
Hm. Czekoladek na rocznicę nie przyniosła, to i teraz jest foch.
Nie mogę, kurwa,
nie mogę.
Mogłam się go
jednak pozbyć.
- Ty naprawdę sądzisz, że odejdę? Zapomnij, na Myrddina! Nie zamierzam odchodzić!
- Wiem, że tego nie zrobisz, ale powinnaś. Tu nie chodzi tylko o twój dług. Prędzej czy później zauważą… nas. Razem. W najlepszym przypadku nas rozdzielą, w najgorszym… - urwał, nie wymawiając tego, co przeraźliwie prawdziwe.
- Ty naprawdę sądzisz, że odejdę? Zapomnij, na Myrddina! Nie zamierzam odchodzić!
- Wiem, że tego nie zrobisz, ale powinnaś. Tu nie chodzi tylko o twój dług. Prędzej czy później zauważą… nas. Razem. W najlepszym przypadku nas rozdzielą, w najgorszym… - urwał, nie wymawiając tego, co przeraźliwie prawdziwe.
{powstrzymuje
wymioty}
No nie, nie
możemy ciągle pisać o tym, jakie to opowiadanie jest chujowe...
Ale jest!
No wiem, ale
to się w końcu przeje.
To opowiadanie się
już przejadło.
- Nie boję się śmierci. Dopóki mnie nie znalazłeś byłam nikim, byłam martwa. Boję się braku ciebie. – przez chwilę powstała niezręczna cisza. Myśli, moje myśli, szaleją, plączą się, wychodzą spod kontroli.
„Myśli, cudze
myśli, są spokojne i opanowane. Moja druga jaźń ziewa przeciągle.”
Spodziewałam się
tego, więc czemu czuje taką pustkę? Czemu pojawił się ten gniew? Perspektywa
rozłąki z moim najdroższym mnie przerasta.
- Indie, róbmy to, co gildia nam każe, wszystko będzie dobrze, ja… -
- Indie, róbmy to, co gildia nam każe, wszystko będzie dobrze, ja… -
Indiana Jones?
- Uratuj się póki masz ku temu sposobność. – przerwał mi Indignus głosem zdecydowanym. Wycofałam się, miał rację, gadałam głupoty. Za chwilę kontynuował, a Jego chłodny, bezuczuciowy głos powrócił.
- Jeszcze tylko dwie misje. Tylko dwie. Ty będziesz wtedy wolna, a ja… Cóż, postaram się wykorzystać moje kontakty a jeśli nic nie pomoże… będę musiał użyć innych metod.
Nie brzmi mi to jak
bezuczuciowy głos. Ale co ja tam wiem.
– rzekł, biorąc do ręki
fiolkę z fioletową cieczą.
Zielolka byłaby z
zieloną, żółtolka z żółtą, a różolka z różową.
Ufałam w Jego siłę,
Indignus to potężny alchemik, ale ma On stawić czoło całej organizacji? Będzie
chciał walczyć z gildią. Narażać się dla mnie. Czy jestem w ogóle tego warta!?
To zależy, czy używasz L’oreal.
To wszystko moja
wina, on był jej ważnym członkiem, lojalnym, poważanym, ale musiałam zjawić się
ja, zrujnować jego życie. Żałuję, że Go wyniszczam, choć bez niego sama byłabym
ruiną. Ja, kotwica, która ciągnie swego ukochanego na samo dno.
Niech Apropos się
zdecyduje, czy pisze „Go” z dużej, czy „go” z małej. Ładnie proszę?
To nie kotwica, tylko zbędny balast. Kotwica jest przydatna.
- Jak nadejdzie czas pomogę ci.- rzekłam.
- Najbardziej mi pomożesz nie wchodząc mi w drogę. – zasyczał nieprzyjemnie
WONSZ, ciąg
dalszy.
Czyli teraz to już
bardzo długi wąż.
That’s what she said.
- Dam sobie radę. Mogę powiedzieć ci o twoim
zadaniu?
„NIE! Znaczy –
oczywiście, Mistrzu.”
– na pytanie
odpowiedziałam niemym skinieniem głowy. Alchemik przeszedł do swojego
rzeczowego tonu, widać, że ta rozmowa Go zdołowała.
Nie ma to jak
archaiczny język...
Czym bardziej
smutny tym bardziej zdystansowany, chłodny i niedostępny się stawał.
Mały smuteczek,
mały chłodek. Duży smuteczek, duży chłodek.
Dziwny. Przecież im się jest smutniejszym, tym chętniej się idzie do
ludzi i opowiada kawały.
- Ronwald Oakenbow, generał Świętego Cesarstwa, zdrajca i skorumpowany polityk. Rada ustaliła, że jest on nieczystym toteż musimy go zdemaskować, pokazać światu, kim naprawdę jest oraz pozbyć się go. Wyprzedzam twoje pytanie – wróg naszego wroga nie będzie naszym przyjacielem, nawet, jeśli Ronwald zdradził cesarstwo, to jest nieczysty.
Naprawdę? A było już
tak dobrze.
Nie, nie było.
Wiesz, co robimy z
nieczystymi.
Trzeba go umyć.
TAK! Nareszcie na
koniec opowiadania ogarnąłem, o co tu chodzi! To jest gildia anonimowych
łaźników, która zaprzysiągła czyścić brudnych ludzi.
I po to noszą
maski, żeby im gorąca woda nie chlapała na twarz! To ma sens! (W końcu.)
- Jesteśmy
oskarżycielami, sędziami oraz katami. Jesteśmy tymi, którzy niszczą niegodnych
zaufania ich własną bronią.
Chodzi na pewno o
bakterie i inne zarazki.
Rozumiem. – zacytowałam część
kredo szelm, dając mu do zrozumienia, że dokładnie znam zasady. Zaufanie,
szczerość, szlachetność, szelmy są tych cnót pozbawieni, działamy ku odrodzeniu
tych zalet w innych poprzez podstęp.
To w sumie
szlachetne. Są skurwysynami, żeby inni nimi nie byli.
Vomito, czy jak
ktoś jest dla ciebie chujem, to jesteś dla niego miła?
Nie.
No właśnie. No właśnie.
Nasz bóg, Pan Mgieł
nas tego nauczył, obdarzył nas prawem, by rozsiewać sprawiedliwość i dobro,
niezauważenie.
Mgła też jest
oczyszczająca. Patrzcie, jak to wszystko się układa w tę spójną całość, o
której była wcześniej mowa.
Niczym niewidoczne
ręce przeznaczenia wyrównujemy rachunki, karzemy tych, którzy próbują od kary
uciec.
Czy ludzie co do zasady nie uciekają przed karą? Plus „nie ma czegoś
takiego jak niewinność, są tylko poziomy winy” - czyli wolna amerykanka dla
sądu najsprawiedliwszego.
Naszym wrogiem są
nieczyści, czyli ci, którzy na karę zasługują. Ci, którzy w oczach naszego
najsprawiedliwszego osądu
Oczywiście, że to
„nasz” osąd jest najsprawiedliwszy.
są grzeszni i nie
zasługują na litość.
To rzeczywiście może
być przerażające – mycie, w średniowieczu. Może jeszcze wymagają regularnych
kąpieli? Zgroza.
- Pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.
Łaźnicy I kucharze?
Nic, tylko wynająć na kilkudniowe przyjęcie.
Od początku mówiłem,
że to opowiadanie ma świetlaną przyszłość.
Tak, bo na początku
gorzej już być nie mogło.
Cesarstwo traci
generała, a na świecie jest o jednego nieczystego mniej. Jakieś pytania?- Nie, mistrzu. – teraz pojawiła
się dyscyplina, a przed chwilą się z niej śmiałam. Zdawało mi się, że nie wrócę
już do czasów, kiedy byłam tylko akolitą, posłuszną uczennicą.
Może to tak
naprawdę jest nieopublikowany tom „50 twarzy Greya”.
No,
beznadziejnie napisane BDSM. Pasuje idealnie.
Ale światło jest zielone, więc może to „50 lśnień Greena”?
Miłość miłością,
nadal jest moim przełożonym. Mój smutek tylko wzmacnia mój gniew, moją
zawziętość. Chwila spojrzenia. Jego czarne oczy lustrowały mą twarz.
Iii, z powrotem
do... {rzyg}
~~nuci~~ Jego
piękne czarne oczy...
Chwila spojrzenia. Moment zerknięcia. Sekunda wzroku.
To brzmi jak relacja z metanolowej popijawy.
- Mamy dowody, ale muszą się one pojawić w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. To będzie twoje zadanie, będziesz dostarczała dowody na zdradę Ronwalda pod nos innych cesarskich dowódców wojskowych, dokładniej trzech, którym jest on nie na rękę. Całą robotę zrobią za nas... Na tym zwoju masz zapisane szczegóły. – przekazał mi dokument oraz torbę z dowodami. Desperacko próbowałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, przekazać w ten sposób moje uczucia, ale pomiędzy nami zmaterializował się mur, tak szybko i niespodziewanie. Nigdy nie myślałam nad tym, co się stanie, kiedy miną te trzy lata. Nigdy nie myślałam, co się stanie, kiedy przywiążę się do tego gburowatego alchemika-szelmę,
„Do tego szelmę”,
powiadasz?
Ponadczasowe „Zastanowię się nad tym jutro”.
który znalazł mnie
w rynsztoku, niepotrzebną, beznadziejną, żałosną, martwą.
Skoro znalazł ją
martwą, to dlaczego to opko istnieje?
Bo ona jest zombie! Stąd ten swąd.
Trzy lata treningu
i trzy lata służby. To już jest koniec.
Nie ma już nic.
Jesteśmy wolni. Możemy iść.
Ale czy na pewno?
- Zajmę się tym, Mistrzu. – dostosowałam moją beznamiętność do Niego.
- Zajmę się tym, Mistrzu. – dostosowałam moją beznamiętność do Niego.
Beznamiętność
synchronizowana.
Może On chce mnie
przygotować do tego, że się od siebie oddalimy? Może już przeczuwa burzę, która
nadchodzi? Śnieżną zamieć, która zatrzyma nasze serca w lodowym uścisku.
Winter is
coming.
Nadchodzi czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas
Pogardy, Tedd Deireadh.
- Mam taką nadzieję. – odwróciłam się na pięcie, założyłam maskę oraz wychodziłam z gabinetu Indiego.
Czyli nie wyszła w
końcu?
Jeszcze tylko w
momencie, kiedy otwierałam drzwi, usłyszałam tylko jedno.
- Uważaj na siebie. – ten piękny, opiekuńczy szept przeszył mnie niczym zbawienna strzała.
- Uważaj na siebie. – ten piękny, opiekuńczy szept przeszył mnie niczym zbawienna strzała.
I może ją jeszcze
zabił? Byłoby miło.
Jego piękne
włosy, jego piękny głos, jego piękne oczy, jego piękna pachwina.
Tym razem jednak
nic mnie nie bolało, zalała mnie ciepła, przyjemna krew, stałam się słabsza.
Słabość ta przeradzała się w rozkosz, te słowa to pocisk, od którego warto
byłoby umrzeć.
Rany borskie, to
umrzyj i miejmy to z głowy.
Wcześniej była martwa, teraz chce umrzeć. Czarno widzę.
Kobieta idealna dla partnerów, którym nie chce się starać, dużo jej nie potrzeba.
Także
odpowiedziałam, ale po cichu, niewerbalnie i niewidocznie.
Jedna szczęśliwą łzą i jednym błogim uśmiechem.
Jedna szczęśliwą łzą i jednym błogim uśmiechem.
Tak! Mamy samotną
łzę! Tyle na nią czekaliśmy.
Ale nie jest kryształowa, to się nie liczy.
Ale może była
zimno-zielona?
W kolorze żywej pistacji na pewno.
10 Opowiadań - Wiedźma, część II
Powróciłam do swojego skromnego apartamentu w centrum
miejskiej dżungli Virtutiańskiej stolicy.
Zaraz? Swojego
skromnego czego? W czym? Ja jeno prosta chłopka, panie, ja nie rozumię w ten
nowopańskiej mowie...
Ona z tych bez sodówki, co nie potrzebują własnego basenu, tylko
wystarczy im ten w apartamentowcu?
Centrum – dopełniacz, dopełniacz, dopełniacz, dopełniacz. Kocham takie
zdania, są cudowne :D
Śpieszyłam się, gdyż byłam głęboko natchniona, w tym
momencie pragnę tylko pisać i nic więcej.
Brzmi jak ja zanim
nie usiądę do komputera i nie zobaczę Fallouta.
Zwróćmy uwagę, że nie była płytko natchniona. Wtedy pewnie chciałaby
tylko pisać i trochę więcej.
Jak ludzie
chcą tylko pisać i pisać, to nie kończy się dobrze... jak widać na tym blogu.
Nareszcie drzwi.
Drzwi dobre. Drzwi kochane. Viperia lubić drzwi.
Ale... jaki to ma
sens?
Ta, ty pytaj mnie,
a ja ciebie.
Przekroczyłam próg i pierwsze, co uczyniłam to
znalezienie świec, dużej ich ilości, zawsze mam jakieś w zapasie.
To tak
niegramatyczne zdanie być, że mi zębiny aż zgrzyczą.
[minuta ciszy]
Czytałam ostatnio doniesienia, że częste palenie świec zwiększa ryzyko
raka, także jest nadzieja na szybszy koniec opka.
W dobie używania Odłamków do rozpalania lamp, lampek i
lampeczek a także innego rodzaju świateł wszelakiej treści,
Światła z treścią.
Tak. Moją.
Pokarmową. Jest jej tu już tak dużo, że na oświetlenie hali produkcyjnej by
starczyło.
Lampy, lampki,
lampeczki. I pewnie jeszcze lampusie.
W kolorze
żywej pistacji.
świece wydają się przy nich przestarzałe i bezużyteczne,
ale nie dla mnie.
„Do mnie
przemawiają szczególnie swoim kształtem i wielkością.”
Ja, jak z resztą zawsze, muszę być odmienna.
- MUSZĘ.
- Ale...
przecież... wybór...
- NIE. MUSZĘ.
- NIE. MUSZĘ.
Muszę to taka mała muszka.
Jaka jest reszta z „zawsze” i przez co było
dzielone?
Muszę uważać, że świece obdarzają pokój unikalną atmosferą,
wytwarzały ciepło lekko muskające me dłonie podczas aktu tworzenia, poetyckiego
karnawału uczuć.
Możesz jeszcze raz?
No właśnie nie
mogęęę.
Ale to jest takie piękne!
Co przecinek, to
inne zdanie...
Inspirują jeszcze bardziej. Poza tym, są mi potrzebne ze
względów dość pragmatycznych.
Hehehehe.
To nieodłączna część rytuału pisania…
A nie – bo ja wiem – kartka i długopis?
Czemu ona popełnia
rytualne pisanie, a nie rytualne samobójstwo?
Ustawiłam świece różnych kształtów i rozmiarów na biurku
Mówiłam? :D
Ale jakie
wymagania. Jeden kształt i rozmiar jej nie wystarczają.
obserwując hipnotyzujący taniec płomieni wśród oceanu
mroku. Niektóre z nich są niczym sfery energii spokoju i ukojenia,
niewzruszone, część z nich nieśpiesznie i pokojowo umierała. Raz na jakichś
czas zdarzały się białe punkciki, które oszalały,
Z jakiej dupy mu wyszły te białe punkciki?
Owsiiikiiii~!
Jak dla mnie te
białe punkciki to my. Też jesteśmy bliscy szaleństwa.
Na Viperię ze świecuszki iskiereczka mruga, chodź, opowiem ci bajęczkę,
bajka ta przydługa.
rozigranie targane chaotycznym wichrem nieznanych doznań.
Ja wiem, że
Aproposowi się wydaje, że to brzmi tak poetycko i upajająco, ale nie – dla mnie
tylko patetycznie. I mam tu na myśli raczej angielską wersję tego słowa.
To ty spróbuj się, hmm... rozgrzać rozpaloną świecą.
Nieraz przyłapywałam się na delikatnych dmuchaniu, by
ujrzeć jak wszystkie te małe, rozżarzone żyjątka burzą się i wyginają w
trwodze.
To te owsiki. Trwożne owsiki.
Zarzygam się zaraz
jak pijak na morzu.
Dlaczego ta
dziewczyna jest sadystką? Znęca się nad żyjątkami...
Ma to po Aproposie. On znęca się nad nami.
Zupełnie jak ludzie, wystarczy jedno małe zakłócenie w
ich dennej rzeczywistości, a tracą nad sobą kontrolę.
Czy ona przypadkiem
nie straciła nad sobą kontroli na końcu ostatniej części?
Bo ona zrobiła to
lepiej.
Bo to było zakłócenie w jej podziemnej rzeczywistości.
Obserwując płomyczki opisywałam moje dzisiejsze uczucia,
miejsca, które dziś odwiedziłam. Jak bardzo kocham Indignusa, choć tego nie da
się określić zwykłym pismem, nawet tak natchnionym jak moje.
W wieku 12 lat tak się ma, za kilka lat przejdzie. Dziękuję, 100 złotych
za diagnozę się należy.
Tylko moje pismo
jest TAK natchnione. Nikt inny jeszcze nie dokonał TAKIEGO natchnienia.
Zważmy, że to jej pismo jest natchnione. Jej mózg nie.
Jej mózg nie
istnieje.
Tekst ten jest inny, niż większość, które napisałam, gdyż
musiałam opisać, co poczułam podczas ostatniej rozmowy z Nim. Przyznaję, nie
podołałam.
Ja też nie mogę
podołać.
Nawet TAK natchnione
pismo nie podołało.
To może ta dłoń odmawiająca posłuszeństwa, a może te łzy
rozpuszczające papier.
Czyżby jej łzy były
kwaśne?
HF(aq)
Jak mogę być tak niewzruszona a jednocześnie tak szalenie
nieszczęśliwa?
No właśnie też się
zastanawiam.
Moje ciało nie chciało współpracować,
Co za niedobre
ciało! Próbowałaś przyłożyć mu lufę do głowy?
Spróbowała świeczkę do warg.
wszystko było nie tak jak powinno.
Tak, tu się z panem
zgodzę.
Jestem jak targany podmuchem płomyczek, w którego uderzył
huragan rzeczywistości, lecz oszczędził, na razie nie zmiótł z powierzchni
ziemi. Na razie.
No to cześć.
Nie będziemy
tęsknić.
Trochę niewydarzony ten huragan, skoro ją oszczędził. Może tylko ktoś
kichnął?
Poruszona przez żywotność i czystą energię ognia, który
jeszcze bardziej rozpalał moją rządzę twórczą, siedziałam tak godzinami.
Czytam ten fragment piąty raz i wcale nie ma więcej
sensu.
To nie pierwszy raz. Rytuał przeciągał się, pisząc
bawiłam się woskiem, przelewałam go, patrzyłam jak zastyga. Zupełnie jak
ja, za każdym razem, gdy On wymawia me imię.
Indignus w lochach:
„Viperia.” Viperia po drugiej stronie świata spetryfikowana. Cel osiągnięty.
Minuta za minutą, godzina za godziną. Cienie, które
świece przywołały na ścianach przyzwyczaiły się do swoich miejsc, od dawna nie
zmieniły go i stale drgały niczym mroczni tancerze. Wosk potokami spływał ze
świec a potem zastygały niczym lawa na moim biurku.
Kto sprząta biurko
Viperii, kiedy ona jest zajęta tym zastyganiem?
Miejscu narodzin mego artyzmu. Artyzmu, który musi dobiec
końca i to w sposób dla niego odpowiedni.
Wreszcie się z nią zgadzam. Ten artyzm istotnie
musi dobiec końca. Dajesz, mała, dajesz! Zajeb ten artyzm.
Musi pozostać ze mną na zawsze. Fascynuje mnie wieczność,
toteż właśnie w nią przeobrażam moją sztukę.
Nie, tylko nie
wieczne.
A mieliśmy taką
nadzieję, że to się skończy.
Po wypełnieniu kartek papieru atramentowym tekstem
przeszłam do uroczystego zakończenia rytuału.
{wyje i chodzi po
ścianach z rozpaczy}
Czyli to jednak
koniec?
Wzięłam moje dzieło a następnie pokropiłam je paroma
kroplami mojej krwi,
I koniecznie
musiała je najpierw wziąć, bo inaczej nic z tego.
No przecież najpierw
musisz je podnieść i wychować.
Ja go zaraz wezmę i mu łeb urwę.
by zawrzeć tam swoje jestestwo. Następnie zbliżyłam karty
do największej świecy chwalącej się najokazalszym płomieniem i patrzyłam jak
błękitno-pomarańczowe płomienie pochłonęły tekst, łapczywie pożerając każdą
zawartą myśl.
Łapczywie
pożerając... zaraz. Co?
Przynajmniej są
błękitno-pomarańczowe. Wreszcie jakaś zmiana koloru.
Niech on się już
odjebie od kolorów.
No właśnie.
Rozpadające się na kawałki myśli wypełniały pomieszczenie
niemym krzykiem. Ale to dla ich dobra, ja robię im wielką przysługę, gdyż daje
im słodką wieczność.
Ćśś... Wszystko
będzie dobrze... [przykłada poduszkę]
Kurwa, czytam i nie mogę w to uwierzyć.
Okej, papier zniszczony, ale sąsiedzi dostali wyjca.
Świstek przemieniał się w szare, rozżarzone liście, dla
których nastała jesień.
Co...?
Hęę?
Co tu się, kurwa,
dzieje?
…i tak powstał Chocapic™.
Nie pozwoliłam spalić się mojemu dziełu całkowicie, o
nie, ja pozbyłam się tej jego części, gdzie znajdował się tekst. Pozwoliłam by
wydobyło się jak najwięcej tej woni, która była esencją rytuału pisarskiego. To
było ostateczną i najpiękniejszą częścią, odkrycie wieczności, w jaką
przeistoczyłam moje myśli. Był to cudowny zapach spalonego papieru, gryzący i
duszący z zewnątrz, jednak prawdziwie wrażliwa osoba poczuje każde słowo
ulatujące w powietrzu, każdy wyraz uwolniony z oków pergaminu
Czemu masz tłusty
pergamin? I jak przekonałaś atrament, żeby w niego wniknął?
To mi brzmi
jak sadysta, który spala swoją ofiarę, a potem rozciera sobie olejki z jej
ciała na cycach i ma z tego podnietę.
Jestem pewna, że dobre psychotropy załatwią sprawę.
i uwieczniony w atmosferze.
Jestem prawie
pewna, że koncept atmosfery nie funkcjonował w tamtych czasach.
Delektowałam się każdym wdechem, każda sekundą tej unikalnej
rozkoszy.
Dlaczego ja tu
cały czas mam rację?
Choćbym czyniła ten sam rytuał tysiące razy, miliony
razy, choćby i po koniec czasów to i tak każda woń jest nowym, nieznanym
światem do zbadania, nową kompozycją odczuć, o które rozpaczliwie woła całe
moje ciało. Chciałabym kiedyś obrócić się w wieczność w ten sam sposób, podzielić
się z innymi moją wonią.
No to się, kurwa,
podpal i skróć nasze męczarnie!
W końcu to wiedźma. Na stos z nią!
Tylko niech ona się
spali całkowicie. Niech już nic nie zostaje. Ja się nie zgadzam.
Kiedyś na pewno, ale nie dziś. Każda przyjemność ma swój
koniec, każdy cykl dobiega końca
Definicja cyklu
jest taka, że nie dobiega jebanego końca! {hiperwentylacja}
Zupełnie jak to opowiadanie. Co skończymy z jedną częścią, to on wstawia
następną...
zupełnie jak ten ceremoniał. Rozpoczął się aktem
tworzenia a zakończył destrukcją, wszystko jest tak, jak być powinno.
Nie, nie jest.
On w ogóle nie
powinien się był zaczynać.
Jakby tak jeszcze Apropos wziął przykład...
* * *
- C-co ty mi robisz!?
- Spokojnie, nie będziesz cierpiał, ani pamiętał czegokolwiek po wszystkim.
- Je-je-jestem ofi-fi-cerem Wielkiego Świę…
* * *
- C-co ty mi robisz!?
- Spokojnie, nie będziesz cierpiał, ani pamiętał czegokolwiek po wszystkim.
- Je-je-jestem ofi-fi-cerem Wielkiego Świę…
Patrzcie, jak się
szybko przestał jąkać.
Brzmi, jakby ktoś go re-re-remiksował.
- Mógłbyś się nareszcie zamknąć!? Próbuję tu czarować. - twardo i cynicznie odrzekłam do pojmanego oficera niższego szczebla, którego miałam zamiar wykorzystać do dostarczenia dowodów na Ronwalda Oakenbowa. To już ostatnia dostawa, zadanie prawie wykonane. Związany i po części rozebrany nieszczęśnik żałośnie jęczał:
- Prze-przestań!
Czemu po części rozebrany? Której części? I co ona mu robi?
Senpai, yamete
kudasai! Ookisugiru desu!
W końcu jest futą.
Młodzieniec nie zamykał się, no cóż, przynajmniej
rozładowywał stres. Kłamałam, będzie cierpieć, a podobno w stresie cierpi się
bardziej.
The fuck? Niby jak?
Zależy, czy w
psychogennym, czy w somatycznym. Na pewno chcesz poruszać ten temat?
A właśnie jak się klnie, to boli mniej. Widziałam
kiedyś w Pogromcach Mitów.
Mądry chłopiec? Może. Ale na pewno pechowy.
A czy na pewno
chłopiec?
Trafił na mnie, biedaczek.
Ta postać jest tak
mary-suistycznie beznadziejna, że mi się rzygać chce.
Jak to?
No bo ona jest taka
zajebista i taka wspaniała, wszyscy inni to motłoch i gówno, ale jednocześnie
nie umie panować nad uczuciami, rżnie swojego nauczyciela i podnieca się
rytuałem spalenia kawałka papieru. Książkowe objawy gimnazjalizmu.
Przygotowałam się do wykonania czaru. Ten jest całkiem
złożony i nawet trudny do wykonania, ale da mi pełną władzę nad ciałem jak i
umysłem oficera.
Ja już wiem,
jak bym to wykorzystała...
Dostarczy on dowody za mnie, i pozostanę całkowicie incognito.
Otworzyłam prawą dłoń, światło dzienne ujrzały całe szeregi przecinających się
blizn ukrytych u wewnętrznej części dłoni.
Potrzebuję kaftanu
bezpieczeństwa, zanim sama zrobię sobie krzywdę.
Spójrzmy
prawdzie w oczy – wystarczyłby ci wibrator.
...Point.
Nie chcę tu być >.<
Znowu wykonałam cięcie, następnie to samo zrobiłam z
lewą, nie ustępowała ona tej pierwszej w ilości blizn. Potem ból, który
przypomina nam, że żyjemy.
Hej, hej, nananana, hej, hej, heej...
Czyli ból pojawił
się po cięciu? Naprawdę?
A ja myślałam,
że przypomina nam, że jesteśmy trupami.
Krew wypływająca z ran uniosła się w powietrzu, delikatne
zawirowała i zaiskrzyła głębokim szkarłatem. Przerażony mężczyzna przestał
gadać i z trwogą w oczach obserwował wiedźmę w akcji. Może zwrócił uwagę na
moje oczy?
Myślę, że nie.
Żaden facet nie patrzy się babie w oczy, jeśli nie musi.
{zamyka powieki}
Jaki mam kolor oczu?!
Brązowy. Wiesz, co mówią, jak mężczyzna potrafi przywołać twój kolor
oczu?
Zdaje sobie sprawę jak mogą wyglądać. Białe źrenice
ozdobione krwistoczerwonymi tęczówkami tworzącymi wyraźny kontrast z moim
strojem.
ŹRENICA TO JEST,
KURWA, DZIURA! WIDZIAŁEŚ KIEDYŚ BIAŁĄ DZIURĘ?
Jest ślepa i wypluwa gałkę
oczną!
Czasami marzę o tym, by moja krew była zielona.
{rechot}
Dobre! O kurwa XDD
Zielono mii~!
Wszystko wygląda ładniej pod postacią zieleni… Lewitująca krew tworzyła w
powietrzu runy, które z kolei tworzyły wolno wirujące koło przede mną. Jedną
ręką wykonywałam delikatne ruchy wprowadzające runiczny okrąg w ruch, by
następnie przybliżyć go do mojej ofiary. Ta część wymagała
większego skupienia, oraz walki, walki o dominację nad jego ciałem.
BDSM!
...znowu.
Zobaczymy jak silny się okaże. Uprzednie rozpięty ~~rozporek~~ mundur wojskowy odsłaniający dobrze urzeźbioną klatkę
piersiową nie stał mi na przeszkodzie bym zjednoczyła się z nim.
Czy ona go gwałci?
A on tak bardzo cierpi.
Moja unosząca się krew zbliżyła się dość blisko, by
poszczególne runy mogły wbijać się w jego skórę i powoli zostawać przyjmowane
przez jego ciało, zostawiając za sobą bardzo małe i trudne do zauważenia rany.
To trochę jakby jego ciało było ziemią, która nasiąka płynem. Krzyczał, i to
bardzo. W gruncie rzeczy mogłam go ostrzec. Run było dwanaście, stwierdziłam,
że tyle powinno wystarczyć. Czym silniejsza ofiara, tym więcej znaków musi
przyjąć by móc poddać się mojej woli. Poza tym, czym więcej runów,
To runy to w końcu
męskie czy żeńskie?
Te runy (runowie?) to też pewnie futy.
Jak mówiłam,
wszystko jest zielone i wszystko jest futą.
tym dłużej młokos pozostanie w stanie kontroli. Po trzech
jego krzyki zdawały się bardziej przytłumione, duszone przez więź, jaką go
obdarowywałam. Powinien czuć się zaszczyconym, ach ci niewdzięcznicy.
Jebane wiedźmie
burżujstwo. „Dostałeś ode mnie po ryju, czuj się zaszczycony.” ==’
Hej, wchodzi w niego i jest nawet knife play. Wiesz, ile pieniędzy
kosztuje taki zestaw?
Piąta runa spowodowała cieknięcie jego własnego
życiodajnego płynu z nosa i ust.
Wody? .__.
Pewnie zielonej.
I pewnie jest
futą.
Ocierałam {się o nie}go uprzejmie, przecież nie
chcę by się pobrudził. Plamy krwi zawsze budzą podejrzliwość.
A to jednak krew
była? Nigdy bym na to nie wpadła.
Gwałtownie zadrżał, siódma runa wywołała krótkie
konwulsje, nie jest to nic nadzwyczajnego, jedynie przystanek na drodze do
jedności.
„Następny
przystanek: Żeromskiego-Mickiewicza.”
Ósma runa go uspokoiła i pozbyła się resztek nawet
najcichszych krzyków, a po dziewiątej zamarł, wykrztusił haust krwi, podniósł
głowę ze spokojem, niewzruszonym wyrazem wyczerpanej twarzy. Miał widoczne wory
pod oczami i był blady.
Istotnie. Nikt nie
zauważy, że coś jest nie tak.
Jego źrenice zostały otoczone
drobną, czerwoną obwódką. Podbiłam zarówno ciało jak i umysł, które postanowiły
poddać się. Niestety przeceniłam go. Wielka szkoda, trzy krwawe runy musiały
opaść na ziemię i zmarnować się. Znowu poczułam znane mi
osłabienie, gdyż pozbyłam się znacznej części własnej krwi, ale bywało gorzej. O
wiele, wiele gorzej, w końcu krew to moja broń. Oddychałam płytko krótkimi i
nawet trochę panicznymi oddechami.
Oddychała
oddechami! No niesamowite.
Bardzo typowa reakcja na braki w zasobach krwi.
Ona ma dwa nacięcia
na wewnętrznej stronie dłoni i co? Wylały jej się 3 litry tamtędy?
Wylewitowały!
Odwiązałam go a następnie pozwoliłam mu położyć się na
ziemi i odpocząć. Wiernie zasnął bez protestów.
Wiernie
zasnął. No a ja się, kurwa, spodziewałam, że będzie tańczył macarenę!
Obok położyłam dokument, który
ma dostarczyć.
- Za godzinę obudzisz się i w przeciągu dwudziestu czterech godzin dostarczysz ten oto dokument sir Friduricowi Shultzowi. Powiesz, że to dar od anonimowego zwolennika Świętego Cesarstwa, który pragnie zdemaskować zdrajcę. Będziesz się zachowywał naturalnie, podążał za własną dzienną rutyną. Po wykonaniu zadania powrócisz do domu i pójdziesz spać. Po przebudzeniu będziesz wolny. Sai voha russe un iasrva umimirva akarvaasia i rvi rium.
- Za godzinę obudzisz się i w przeciągu dwudziestu czterech godzin dostarczysz ten oto dokument sir Friduricowi Shultzowi. Powiesz, że to dar od anonimowego zwolennika Świętego Cesarstwa, który pragnie zdemaskować zdrajcę. Będziesz się zachowywał naturalnie, podążał za własną dzienną rutyną. Po wykonaniu zadania powrócisz do domu i pójdziesz spać. Po przebudzeniu będziesz wolny. Sai voha russe un iasrva umimirva akarvaasia i rvi rium.
{wali na oślep w
klawiaturę} Haer bianci allk fawk akopr. Patrzcie, też umiem po ichniemu!
Widzę kolejne potwierdzenie teorii o kocie :D
On nie ma wyboru, ja teraz rządzę. Śpiesznym krokiem opuściłam magazyn. Znajdował się w bardzo nieciekawej, wyludniałej i niebezpiecznej części metropolii, jaką jest stolica Świętego Cesarstwa.
Ja pierdolę,
metropolia w średniowieczu.
Wśród zrujnowanych i opuszczonych budynków, niechlujnych
slumsów, obskurnych burdeli i tawern nie czuję się źle. W takim środowisku się
wychowałam.
Kompletnie nie
widać, bo zachowujesz się jak jebany burżuj.
Nie śpiesznie mi jednak wracać. Życie tu to jak prób
przetrwania w dżungli,,
Co to jest
„prób”?
Jedna próba.
Nie, nie – jeden
prób.
Aach, czyli
kolejna futa.
a jest ono czymś więcej niż tylko przetrwaniem i
cielesnymi rozkoszami. Tylko alkohol i tani seks, to odrażające.
Z kolei tani alkohol i tylko seks...
Szłam okryta płaszczem, z kapturem zasłaniającym mą
twarz.
Dzięki Bogu.
Czułam dalej osłabienie związane ze stratą krwi,
Zwróciłam swój krok ku ciemnej alejce by skrócić trasę.
Debilizm nie
popłaca.
Zagłębiając się w wąską dróżkę między budynkami, nawet
nie zauważyłam ubranych w ciemne łachmany dżentelmenów. Cofam t. Daleko im od
bycia dżentelmenami. Przejdę obok nich, jak gdyby nigdy nic,
Tak, to na
pewno się uda.
Kiedy ja ich nie widzę, to oni mnie też nie – dlatego włożę głowę pod
kanapę.
choć byli to przybysze spod ciemnej gwiazdy. Czemu byłam
taka głupia by tu włazić.
Zadaję sobie
to samo pytanie.
Jeśli im życie miłe nie powinni się do mnie nawet
odzywać. Niestety nie posłuchali się moich niezwerbalizowanych gróźb.
Dar telepatii nie
był im dany.
Jeden z nich zaświstał.
Jak przekłuty
balonik.
Po chwili usłyszałam:
- A co paniena w taki miejscu robi? No pokazaj no to swojo buźke.- był na tyle blisko, by długą, masywną łapą zerwać ze mnie kaptur.
- A co paniena w taki miejscu robi? No pokazaj no to swojo buźke.- był na tyle blisko, by długą, masywną łapą zerwać ze mnie kaptur.
Squee! To nie
facet, to gadający niedźwiedź!
Niedźwiedziołak!
Udało mu się, byłam zbyt wolna.
- Przecie to dziwka, na oko piersze widno. – krzyknął drugi
- Przecie to dziwka, na oko piersze widno. – krzyknął drugi
Tak krzyknął, że aż
powiedział. Z kropką na końcu.
gdy starałam się wykonać unik, ale dało o sobie znać
osłabione ciało. Potknęłam się i upadłam na jedno kolano., wystarczyła mi
chwila, żeby się otrząsnąć i chwycić za ukryty pod fałdami płaszcza nóż.
- Dawaj jo tu, Imrich. Piniedzy nie mam, ale zabawić se można.
- Dawaj jo tu, Imrich. Piniedzy nie mam, ale zabawić se można.
Jeśli jest ich
tylko dwóch, to czemu ten pierwszy mówi nagle innym kolorem?
Może to od nastroju zależy?
– w tym momencie zdążyli mnie otoczyć,
Wszyscy dwaj?
Właśnie zaczyna to
wyglądać, jakby było ich trzech. Ale trudno powiedzieć, nie zostało to
sprecyzowane tak bardzo jak reszta opowiadania.
a ich zamiary były już wiadome jednakże nie oszczędzili
wulgarnych słów i szyderczego śmiechu, myślą, że są silniejsi.
Ach takie zdania,
są niezwykle wkurwiające bo najwyraźniej nie umie pisać no niech to cholera
weźmie.
Mężczyźni…
Najpierw odskoczyłam w bok unikając złapania, wykonałam szybkie nacięcie na przedramieniu, swoim rzecz jasna,
Najpierw odskoczyłam w bok unikając złapania, wykonałam szybkie nacięcie na przedramieniu, swoim rzecz jasna,
No nie tak do końca
„rzecz jasna”, większość ludzi stara się ciąć tych, przed którymi się broni!
Shiro! Jeśli ona chce sobie poderżnąć żyły, to czemu jej zabraniasz?
by po chwili z dziką zajadliwością rzucić się na
najbliższego menela i wbić piękny puginał w jego szyję. Posoka trysnęła
radośnie
Posoka, czyli ta
ciemnozielona lub wręcz czarna, gęsta i lepka maź ze zgniłej krwi, martwych
tkanek, komórek nacieku limfocytarnego i bakterii, która wydobywa się z ciała
przy ostrej gangrenie, tak? Bo chyba się nie zrozumieliśmy...
i charakterystycznie dla poderżniętego gardła, brudząc
mnie obficie.
{FACEPALM} Auu!
Buhuhuu ;_____;
Facial!
Jegomość opadł na plecy, desperacko próbując złapać
powietrze, ale krwawił zbyt szybko.
Borze Wszechlistny,
moje 4,5 z patofizjologii boleje nad tym opowiadaniem. Co ma krwawienie do
łapania powietrza, dziecko drogie? No wyjaśnij mi – co?
Może niech on ci lepiej nie wyjaśnia, bo tylko bardziej się
zdenerwujesz... //przygotowuje Shiro meliskę//
Jedynie bulgotał desperacko wyciągając przed siebie ręce,
a jego ciemnoczerwony płyn mieszała się z błotem i syfem.
Nie mieszaj Pani
Ciemnoczerwony Płyn z błotem! Pani Ciemnoczerwony Płyn zasługuje na szacunek
jak każda kobieta!
Nie wspominając o
tym, że krew tętnicza jest jasnoczerwona. Czego was uczą w tych szkołach?
Najwyraźniej nie użytkowania Wikipedii...
Nie przeżyje nawet minuty. Jednemu z nich udało się mnie
złapać, a drugi był na tyle prędki by wsunąć ręce pod mój płaszcz i dotykać
moje wierzgające ciało.
Czyli co? Ona zabiła jednego, a reszta zamiast
spierdalać, to sobie ją jeszcze chce pomacać, zanim ich zajebie? Ja nie wiem...
Jednego mniej, nie będzie kłótni o to, kto gdzie.
Tego już za wiele! Właśnie w gotowości na to pocięłam się
wcześniej, uwalniając swoją ulubioną broń, wyskoczyła ona z mojej rany, w
powietrzu tworząc rozpędzone ostrze i cięła ukośne obskurną twarz gwałciciela.
Czemu nazywasz go
gwałcicielem, kiedy do żadnych gwałtów nie doszło?
Ostatni puścił mnie z trwogą w oczach. Już teraz
wiedział, że może skończyć źle.
Super, że
zorientował się dopiero teraz, a nie kiedy zabiła pierwszego.
Wnet przeobraziłam krwawe ostrze w bat. Machnęłam nim w
powietrzu, rozładowując część złości, jaką mną targała.
Nauczyła się tej sztuczki od Indiego, najwyraźniej.
W eterze niósł się złowrogi syk przecinanego powietrza,
zapłacą mi za to.
Dużo tu tego
powietrza.
Za plecami słyszałam żałosny jęk mężczyzny z przeciętą
twarzą i w impulsywnej furii smagnęłam całe jego ciało rozcinając łachmany i
jego skórę.
Poprzecinane
powietrze, twarz, ciuchy i skóra. Nie ma to jak combo.
Ciekawe, czy moczowa.
Krzyk bólu był dla mnie ukojeniem. Bat to cudowne
narzędzie, szczególnie, jeśli mam zamiar zadać komuś ból i urzeczywistnić mój
gniew.
Tak, ból,
powtarzasz się.
Najwyraźniej klawiatura to też cudowne narzędzie w tej kwestii, bo to
opowiadanie mnie tak boli, że aż mi się płakać chce.
Przyszpilony do ściany jegomość zauważywszy sposobność
zaczął uciekać.
Czy ktoś potrafi mi
wyjaśnić, JAK zaczął uciekać, skoro był przyszpilony do ściany?
Może spierdalał razem ze ścianą?
- Nie tak szybko. – rzuciłam władczo używając bata jak lassa, chwyciłam nim go za gardło i gwałtownie przyciągnęłam do siebie. Choć następna strata krwi tylko pogorszyła mój stan,
Poprzednia strata
działała jeszcze leczniczo.
to ogarnęła mnie szalony amok,
Amok westchnęła
ciężko i przysiadła bardziej na bohaterce.
Ach, te emocje, ten amok. Niech się cieszy, że ja
nie wpadłam w ten amok.
przemożna irytacja. Nikt mi nie zabroni jej rozładować.
- Chcieliście się zabawić moim kosztem, teraz ja zabawię się waszym…
- Chcieliście się zabawić moim kosztem, teraz ja zabawię się waszym…
Chcieli ją
zgwałcić, to teraz ona zgwałci ich? No tak, jak to futa.
Co? Koniec?
Nic tam więcej nie ma?
No nie ma, a co?
Spodziewałaś się opisu gwałtu futy na „dżentelmenach”?
No tak!
No tak!
Cóż za rozczarowanie.
0 ...:
Prześlij komentarz