Adres, autor(ka): nieznane
Źródło: poczta mailowa Shiro
Poprzednia część: O TU
Bibliografia: O TU
Analizują: Shiro Okami, Ithildin, Anonim Anomalia, Iustitia Luna i Pirania Żmijowata
Ciąg dalszy rozdziału trzeciego
- Ale ten [Dumbledore] z kolei również jest nieosiągalny - powiedział James.Czy oni mają jeden telefon, czy tylko w tej samej sieci? Bo to trochę dziwny zbieg okoliczności {doszukuje się spisku wśród operatorów komórkowych}
Po prostu nie słyszeli, że w Hogwarcie nie działają mugolskie urządzenia, a teraz się dziwią.
- Co przez to rozumiesz?
- Że nie znamy hasła do jego gabinetu, że nie wiemy, jak mu to powiedzieć, bo przecież nie wejdziemy i rzucimy: “Dzień dobry, przepraszamy, że przeszkadzamy, panie dyrektorze, ale nie wiemy co się stało z naszym przyjacielem Remusem i bardzo chcielibyśmy się tego dowiedzieć”.
- Dlaczego nie? - odparła Atena. - Ale z tym hasłem to naprawdę problem.
"Masz przejebane, słonko."
Huncwoci nie są w stanie dostać się do gabinetu dyrektora?! *kręci z niedowierzaniem głową*
- Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać - powiedział Syriusz.
- Zajmijmy się czymś innym - dodał Peter.
- Co proponujesz? - zapytał James,
"Proponuję, żebyś się przymknął." (tak w temacie xD)
Tutaj, jak w każdym rasowym opku, powinna paść teraz propozycja: "To może pogramy w butelkę?"... Szkoda tylko, że jest jedna dziewczyna na tylu facetów...
Myślę, że dla niej to nie byłby problem XD
lecz zanim Pettigrew zdążył odpowiedzieć, wszedł Remus i padł z ulgą na swoje łóżko. Był okropnie blady, spocony, wyglądał, jakby rzeczywiście był chory.
Mam jeszcze jedną teorię o bladości i nadmiernym poceniu się mężczyzn, związaną z odpływaniem krwi z twarzy, ale może lepiej nie będę się nią dzielić...
Remus pewnie stał pod drzwiami i nasłuchiwał, czekając na ten odpowiedni moment na WEJŚCIE SMOKA.
- Możesz nam powiedzieć, co ty knujesz? - Ewelina wyprzedziła Jamesa, który już otwierał usta, by zadać to samo pytanie.
Ja, nie wierzę własnym oczom! Pierwszy raz widzę, żeby Mary Sue dzieliła z kimś świadomość!
Już, już finiszował, ale wtedy Mary Sue włączyła turbodoładowanie i TAAAK, wyprzedziła!
- O co ci chodzi, Sowiooka? - odparł Lupin, zwracając się do niej tak, jak Lily, czym ją skutecznie udobruchał.
Nie wiem, dlaczego, jak dla mnie to ona była wściekła na Lilkę.
Jasne, przyjaciel ci nagle znika na kilka dni, a ty się dajesz uspokoić jakimś durnym epitetem. Luuuuz.
- No... najpierw cię nie ma przez trzy dni, a potem nagle przychodzisz i...
- Ach, o to chodzi. Moja mama jest chora i musiałem do niej pojechać.
- Rozumiem - powiedziała powątpiewająco Gryfonka, lustrując go spojrzeniem, po czym pożegnała się i poszła spać.
Że się tak powtórzę - uwaga, lustracja jest wszędzie!
I nie rozwiała swoich wątpliwości, bo wtedy lustracja wyszłaby w nieoczekiwany (nieakceptowalny) sposób.
~~@~~
Wreszcie nadszedł weekend, koniec lekcji i mąk z nimi związanych.
Ja wiem, że ta forma jest poprawna, ale... Na bogów, co takiego strasznego jest w MĄCE?
Bo to była Zła-i-Mroczna-Mąka-Zagłady, którą nauczyciele posypywali nieposłusznych lub głupich uczniów. Na Ewelinę potrzebowali, jak podejrzewam, kilku paczek.
A wystarczyłby jeden worek męki (bo ile różnych mąk można mieć na lekcjach?).
Podczas śniadania Ewelina wciąż wędrowała wzrokiem do okienka, przez które wlatywały sowy z przesyłkami i zastanawiała się, czy Perseusz będzie w stanie się w nim zmieścić.
Przecież to tylko orzeł, a nie słoń ze skrzydłami!
W sumie to mógł być ten, którego niechcący przywołała w dzieciństwie...
Bo to była lukarna, a orzeł był przedni.
W końcu to właśnie dziś upływa tydzień od jej wyjazdu do Hogwartu i przez orła powinna przyjść jej wymarzona miotła. Kiedy na dobre zagłębiła się w dyskusję z Syriuszem o dziwnym zachowaniu i wyglądzie Remusa Lupina, nad jej głową zaszumiały skrzydła.
Ja jednak wciąż mam nadzieję, że to był rój zabójczych os.
Ja tam słyszę F-16...
Tatuś w ciągu tygodnia załatwił dla jedenastolatki prototypowy model miotły... ekhm, tego nawet nie trzeba komentować.
A miotła, jak już przyjdzie (przejdzie?) przez orła, to będzie się jeszcze do czegoś nadawała?
Orzeł był lepiej wychowany niż zwykłe sowy i grzecznie poczekał, aż jego pani zrobi mu miejsce, ignorując zazdrosne spojrzenia kolegów i okrzyki zachwytu dziewcząt.
Na pewno zachwytu? Bo moja reakcja pewnie brzmiałaby: "Co to jest, co to, kurwa, jest?!" XD
Ukończył internetowy kurs savoir vivre'u.
A nie można zrobić miejsca bez ignorowania zazdrosnych spojrzeń? To, za przeproszeniem, CZYM się spogląda? Siedzeniem?
Oczyściwszy najbliższe otoczenie ze wszelkiego rodzaju półmisków oraz talerzy, Ewelina pozwoliła ptakowi usiąść na stole
Śmiem podejrzewać, że zrobiła to pisemnie.
"Niniejszym ja, podpisana niżej Ewelina de Nocher, zezwalam Perseuszowi, hebanowemu orłowi z gatunku bielików, rodzaju Haliaeetus, podrodziny Haliaeetinae, rodziny Accipitridae, rzędu Accipitriformes, nadrzędu Neognathae, podgromady Neornithes, gromady Aves, podtypu Vertebrata, typu Chordata, nadtypu Deuterostomia i królestwa Animalia, usiąść na stole Gryffindoru w Wielkiej Sali Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart celem dostarczenia mi, niżej podpisanej Ewelinie de Nocher, paczki z moją wymarzoną miotłą, Błyskawicą, wyprodukowaną w Londynie przez (...)" - współczuję biednemu ptakowi.
Myślę, że jakby zobaczyli go jego pobratymcy, to nie miałby łatwego życia.
Myślę, że jakby zobaczyli go jego pobratymcy, to nie miałby łatwego życia.
i odebrała podłużną paczkę wraz z mniejszą, przywiązaną do niej. Rozpromieniała.
Chmury odpłynęły w dal, pozostawiając tylko jasne, promieniejące ultrafioletem słoneczko.
Rozerwała opakowanie i w środku ujrzała białą zgrabną karteczkę. Jej treść była następująca: "A chuja. Buahahahahahahaah. Ith."
- Sowiooka, co to jest? - zapytał Syriusz, patrząc z rosnącym zaciekawieniem na przesyłkę. James, Peter i Remus również czekali na odpowiedź.
- A nie widać, durnie jedne, że przesyłka ma kształt trapezu przyczepionego do długaśnego prostokąta?
Ewelina powinna spojrzeć na nich tak:
- Nie tutaj, chłopaki, później, u was. Nie otworzę tu tego, bo będę miała kłopoty - odparła Gryfonka,
No tak, pierwszoklasistom nie wolno było posiadać własnych mioteł. Czy jej ojciec to na pewno czarodziej, że nie wie takich rzeczy?
po czym jedną ręką sięgnęła do woreczka, który dziś przywiązała sobie u pasa, wyjęła zdechłą mysz i rzuciła Perseuszowi, który złapał ją i odleciał
- Ewelino, myślałem, że jesteś przyjacielem zwierząt! - zawołał James, szczerząc zęby.
- Bo jestem. Utrzymuję równowagę biologiczną - odparła z uśmiechem Atena,
Poprzez mordowanie szczurów i pozwalanie ich ciałom na gnicie w zamkniętym woreczku? :/
Ten orzeł to taka pipa, że nawet zapolować nie umie.
po czym złapała pakunek i pognała do swojego dormitorium. Po chwili wróciła, nieco zadyszana, niosąc parę rolek pergaminu. Dokończyła śniadanie i poszła do biblioteki, żeby napisać wypracowanie dla Binnsa. Opracowała już połowę, gdy do pomieszczenia wpadł Syriusz, któremu Huncwoty powierzyły zadanie zaciągnięcia Eweliny do pokoju wspólnego, choćby siłą.
Za włosy i do jaskini.
Cudowna scena z "Walki o ogień".
- Zrobiłaś? - zapytał, podchodząc do jej stolika.
- Jeszcze nie - odparła Atena, rozglądając się po półkach. - Nie mogę znaleźć nic o traktowaniu goblinów przez Ministerstwo Magii - dodała.
To może rusz tyłek z krzesła?
A nie zniży się przecież do rozmowy z bibliotekarką.
Syriusz wstał i rozpoczął poszukiwanie potrzebnej księgi. Gdy już prawie znalazł odpowiednią, usłyszał głos Eweliny:
To znalazł czy nie? A jak nie, to skąd wiedział, że to odpowiednia?
Może grał w ciepło-zimno?
- O, tam jest - ciężki wolumin sam wyrwał się z miejsca i podleciał na stolik.
- Czy jest sens pytać cię, jak to zrobiłaś? - zapytał Gryfon z irytacją w głosie, widząc, że jego przyjaciółka nie wyjęła różdżki.
A skąd wie? Może bardzo szybko wyjęła i bardzo szybko schowała?
Ewelina powinna iść do okulisty. Musi być niezłym dalekowidzem, skoro dostrzega tytuły książek na bibliotecznych regałach, siedząc przy stoliku.
Albo ma rentgen w gałach, jak Superman.
- Nie ma - odpowiedziała Ewelina i spokojnie pisała dalszy ciąg wypracowania. Black usiadł naprzeciwko, a gdy spróbował jej wytłumaczyć, że musi przestać kaligrafować pergamin
Kaligrafować... a czemu niby nie bazgrać? Albo skrobać? Chociaż najbardziej w jej stylu byłoby chyba "nakładać atrament wzrokiem".
A w ogóle to czemu jej tego zabrania? Jej pergamin, może z nim robić, co jej się tylko podoba.
Tak poza sprawą - nie da się kaligrafować pergaminu. Można co najwyżej kaligrafować na pergaminie.
i pójść z nim do reszty Huncwotów, ta spojrzała na niego wzrokiem, który by najtwardszego rozbroił, i wyciągnęła różdżkę.
Rozumiem. Czyli niema magia nadaje się do wszystkiego poza rzucaniem zaklęć na ludzi?
Nie no, przecież go rozbroiła wzrokiem.
~~@~~
- Gdzie wyście byli, do jasnej cholery?! - pieklił się James w pokoju wspólnym
- W tym, no... schowku na miotły, tym po drodze. I, ten... nie mogę powiedzieć, po co.
patrząc z zawiścią na Ewelinę, która, ignorując go, sprawdzała swoje wypracowanie z historii magii.
"zawiść (...) 'silna niechęć, nienawiść do kogoś, wynikająca z zazdrości (...)'" Nie ma co, zapowiada się piękna przyjaźń.
Ewelina prezentowała typową postawę nadętych arystokratek - MNWW (Mam-Na-Was-Wyjebane).
- W bibliotece - odparł niewinnie Syriusz.
- To dlaczegoś jej wcześniej nie wyciągnął?
- Łatwo ci mówić! - oburzył się Black. - Mało by mnie klątwą nie potraktowała!
Do klątwy nie potrzeba różdżki -.-'
W tym wieku mogłaby go co najwyżej skląć.
Taa, sklątką tylnowybuchową.
- Przecież wiecie, że nie lubię, jak mi się przeszkadza w nauce - powiedziała dziewczyna, odkładając cztery rolki i włączając się zarazem do rozmowy. - I czego wy tak właściwie chcecie?
- Tej paczki, którą dostałaś dziś rano.
"DAWAJ NAM JĄ!"
Huncwoci - hogwardzka mafia.
- A więc o to chodzi? No, dobrze, idźcie do swojego dormitorium, zaraz tam będę.
"Tylko ubiorę kabaretki, gorset i stringi..."
Ciekawe, co na to inni mieszkańcy dormitorium. No, chyba że Wielka Czwórca to jedyni przedstawiciele pierwszorocznych gryfków.
Nawet jakby byli jacyś inni, to to przecież faceci - myślisz, że któryś by oponował?
Chwilę później na łóżku Syriusza leżały strzępy
...bielizny Eweliny, a ona sama tańczyła wyzywająco na wieżyczce łóżka Jamesa.
Z szafki nocnej zachęcająco wystawały pluszowe różowe kajdanki.
brązowego papieru, a obok nich lśniąca i smukła miotła. Chłopcy stali nad nią, przy czym Peter i Remus wyglądali, jakby nie za bardzo rozumieli, czym się tak podniecać.
- Przecież ta dziewczyna za nami jest dużo bardziej pociągająca. - mruknął Lupin, krzywiąc się i rzucając okiem przez ramię.
- Gdyby to jeszcze była miotełka do kurzu...
- Na Merlina! Skąd ty to wytrzasnęłaś? - James w końcu odzyskał głos, lecz nadal nie dowierzał własnym oczom.
- Bezpośrednio od wytwórców - Ewelina przebiegała wzrokiem tekst pergaminu dołączonego do paczki.
W końcu jestem Mary Sue, no nie?
Ich jeszcze cokolwiek dziwi? Ja bym była bardziej zdumiona, gdyby jej kiedyś coś nie wyszło...
-Tu jest napisane, że “to egzemplarz testowy i możliwym jest, iż nie będzie zbyt szybki, gdyż w pełnej swej krasie, według planów, zostanie wydany na rynek za ponad dwadzieścia lat”. Wszystko się zgadza!
James i Syriusz nawet nie byli w stanie zapytać, co się niby miało zgadzać.
Nie byli w stanie zapytać, bo byli w stanie snu na przykład. Albo omdlenia. Ewentualnie w stanie stania, ekhm.
Niezły tam mają biznesplan. Jak nic rozwali się na pierwszym lepszym drzewie, przecież nie będą tylko szybkości poprawiać przez 20 lat!
- Dobra, panowie, ja idę wysłać list, a wy możecie jeszcze ją pooglądać - rzekła wspaniałomyślnie Atena i wyszła.
Jaka wspaniałomyślna, dobra bogini! *zwalcza chęć rozwalenia czegoś z hukiem*
Doszedłszy do sowiarni, siadła na ściółce ze słomy, kości i sowich odchodów,
...w znakomitej większości składającej się z tych ostatnich. Fuu, ona jest obrzydliwa :/
wyjęła pióro, atrament i zapasowy kawałek pergaminu, które zawsze nosiła przy sobie na wszelki wypadek,
O żesz lol. To w czym ona chodziła, że mieściła w tym całe biuro?
A atrament to tak luzem wyjęła?
i napisała:
Drogi Ojcze, Droga Mamo i Wy moje kochane zwierzaczki!
Oraz Ty, mój najdroższy storczyku!
Ojciec i Mama są drodzy, a zwierzaczki już kochane. Też mi wartościowanie.
Bardzo się cieszę, że już dostałam Błyskawicę. Ten pan napisał, że możliwe jest, iż nie będzie latać zbyt szybko, bo w całej swojej krasie, według planów, wydana będzie na rynek za ponad dwadzieścia lat. Czyli wszystko się zgadza.
AŁtorka powtarza to po raz czwarty.
W dodatku nie chciało jej się przepisywać, więc po prostu skopiowała tekst sprzed kilku zdań.
Tato, bardzo cię proszę, nie czytaj dalszej części.
Masz za słabe serce.
Poznałam wspaniałych przyjaciół. Niestety, z powodu, że są oni chłopcami, Lily odwróciła się ode mnie.
Bo, jak już mówiliśmy, Lily to zagorzała seksistka.
Tato nie mógł się dowiedzieć o chłopcach. Myślał, że Hogwart to pensja dla dziewcząt z dobrych domów.
Jest ich czterech i dobrze się uczą.
No, pod warunkiem, że przyrównać ich do tego tam, jak mu tam... AEJ-ota ósmego.
Są też bardzo pracowici. W ciągu tygodnia nauki zdążyli już wysprzątać pół szkoły i część Zakazanego Lasu. Zupełnie charytatywnie!
Jeden z nich poprosił mnie nawet o chodzenie, ale pewnie pamiętacie, moje zwierzaczki i ty, Mamo, jak ostatnio bardzo się zawiodłam
Nieprędko zapomnę o tym, że mój poprzedni chłopak zabrał mi grabki i wszelki słuch po nim zaginął.
i powiedziałam mu, że muszę go lepiej poznać. Opowiem Wam o nich, gdy przyjadę na wakacje.
Tyle czasu?! Przecież ci matka umrze z ciekawości!
Teraz nie mogę długo pisać, obiecałam chłopcom, że szybko wrócę.
To, że przerwała w połowie taniec na quasi-rurze, postanowiła dyskretnie pominąć.
"Piszę do ciebie wolno, bo wiem, że nie umiesz szybko czytać." (Nie wiem, czemu mi się skojarzyło.)
Nie zapomnij, Mamo, przeczytać tego listu Śnieżce, Koko, Perseuszowi, Błękitce, Andromedzie i myszkom.
A co to, sami już nie umieją?
Mogły wytrzymać bez picia, bez jedzenia, bez dachu nad głową, ale bez listów Eweliny? Nigdy!
Ach, i jeszcze białemu mamutowi i błękitnemu dodo, no i grobowi Białki, bo nie jestem pewna, czy nas słyszy, gdziekolwiek jest...
Wasza Ewelina
Autorka listu, zaadresowawszy go dokładnie,
A znaczek nakleiła?
A co by się stało, gdyby zaadresowała go niedokładnie? Swoją drogą, czemu oni adresują te listy, przecież sowy i tak nie umieją czytać.
przywołała Andromedę, która natychmiast sfrunęła na jej ramię.
- To jest dla rodziców, głównie dla mamy - powiedziała Atena do sowy. - Masz dopilnować, żeby ojciec przeczytał tylko pierwszą część listu, a mama pokazała go też zwierzakom i tobie. No, leć.
O cholera. Ja wiem, że sowy uchodzą za mądre zwierzaki, ale tylu informacji naraz to ona nie przyswoiła na bank.
A jakby próbował czytać, to wydrap mu oczy. I tak nie wiadomo, czy to naprawdę mój ojciec.
Ptak wzniósł się w powietrze i zniknął za oknem.
Gorzej, gdyby zrobił to drugie bez tego pierwszego.
Ewelina schowała pióro i kałamarz z powrotem do kieszeni i wyszła, zamykając za sobą dokładnie drzwi.
Biedna kieszeń. Pióro nieumyte, kałamarz niezakręcony...
Ale za to list zaadresowała dokładnie, drzwi zamknęła dokładnie...
Rozdział 4.
Zemsta jest rozkoszą bogów
Zemsta jest rozkoszą bogów
Już mi się odechciało to czytać...
Znalazłszy się na korytarzu, de Nocher puściła się biegiem i po pięciu minutach wpadła do dormitorium,
Nie wydaje mi się, żeby odległość między sowiarnią a dormitorium była aż tak duża...
Puściła się? Co za zbereźnica! Czyżby tańca było chłopcom za mało?
gdzie chłopcy oderwali się wreszcie od Błyskawicy i zajęli swoimi sprawami. Miotła natomiast została zapakowana i czekała na przeniesienie do pierwotnego miejsca swojego spoczynku.
Znaczy z powrotem do fabryki? SŁUSZNIE.
Taa, oni tak po prostu się od niej oderwali. Bez błagań o pozwolenie na lot albo chociaż wypolerowanie rączki czy zrobienie zdjęcia i postawienie sobie na szafce nocnej. Już to widzę.
Bo oni to wszystko już zrobili, jak ta pipa mordowała sobie sowę xD
- Panowie, wstawać! - zakomenderowała Gryfonka, ponieważ adresaci tej wypowiedzi leżeli wygodnie rozwaleni na swoich łóżkach lub, w przypadku Syriusza, pod nimi. - Od pięciu minut trwa obiad, idziemy do Wielkiej Sali, czuję, że stanie się tam coś ważnego.
Po ostatnich słowach Huncwoty ruszyły się wreszcie z miejsc, bo, jak już się dowiedzieli, przeczucia Eweliny bardzo rzadko zawodziły.
Taa, ona mogłaby się tam rozbierać, wyginać i ciąć, ale dopóki nie powie, że ma przeczucie, to chłopaki tyłków nie podniosą.
Huncwoty zostały dziewczynkami...
Tym razem też nie było inaczej. Ledwo usiedli, Severus Snape, który najwidoczniej uznał, że należy w końcu wziąć się za Huncwotów, podszedł do stołu Gryffindoru. Ale nie do Ateny tylko do jej byłej przyjaciółki.
To coś mu się chyba pomyliło.
Powinien uważać, Lily źle znosi towarzystwo kogoś odmiennej płci.
Gdy usiadł obok niej, Lily wzdrygnęła się, ale nie odsunęła. *Mówiłam.* Snape zadał jej dwa pytania,
- Prześpisz się ze mną?
- Nie.
- A ona się ze mną prześpi?
- Z rozkoszą.
wstał i ruszył w ich kierunku.
- Wścieknę się - zanuciła Ewelina,
To jest taka piosenka? o.O
Na to powinno się szczepić, czy ona o tym nie wie?
a Ślizgon był coraz bliżej. Nie ulegało wątpliwości, że kieruje się właśnie do nich.
- Co jest? - zapytał Peter, który najwidoczniej nic nie zauważył.
- Oślizgły - wyjaśniła krótko Atena - Och, jak ja go nienawidzę. Naprawdę się wścieknę.
- Dlaczego go nienawidzisz? - zapytał James. - No, nie - dodał na zdziwione spojrzenie przyjaciółki. - Ja też go nie lubię, ale żeby tak od razu nienawidzić...
- Jakbyś miał z nim takie utrapienie jak ja, też byś go... - odparła Ewelina, ale przerwała, bo w tym momencie Snape właśnie stanął za jej plecami.
- Cześć, maleńka - powiedział.
Skutek tych słów był piorunujący.
Miejmy nadzieję, że Hogwart został wyposażony w piorunochron.
*mamrocze coś w kącie, zdradzając objawy choroby sierocej* ...Snape... a tak na ciebie liczyłam...
Syriusz wstał, miotany złością,
Wystrzelił ze złości, jako z tej procy.
Wystrzelił ze złości?! xDDD *kwik po stokroć*
ale Atena była szybsza. Odłożyła widelec, wstała niby spokojnie i odwróciwszy się, chlasnęła idiotę z całej siły w twarz.
Idiotę, czyli kogo? Bo Snape to według mnie całkiem inteligentny był.
Czy ona ma jakiś kompleks wzrostu, że tak reaguje? Druga opcja to to, że jest walniętą, niezrównoważoną kretynką. Albo i to, i to...
"Bo z kobietami nigdy nie wie, oj nie wie się, czy dobrze jest, czy może jest, może jest już źle!"
Swoją drogą - z jaką prędkością Syriusz musiał się zrywać, że "Atena", przykładając wagę do spokojnego odłożenia widelca, powolnego wstania i odwrócenia się dokładnie o 180 stopni (co śmiem wnioskować z dokładności opisu), była od niego szybsza?
Oślizgły złapał się za policzek, a drugą ręką próbował jej oddać. Korzystając z tego, dziewczyna wyrżnęła go w brzuch. Ten zgiął się w pół i od razu dostał zwykle delikatną dłonią w kark tak mocno, że rozpłaszczył się na ziemi pod stopami Eweliny.
Ej, może ona to zamaskowana Czarna Mamba, Lady Croft albo inna panna o sile niedźwiedzia, która spuszcza manto każdemu facetowi, jaki krzywo na nią spojrzy?
Powinna do tego rzucić jakimś tandetnym tekstem typu: "Hasta la vista, baby".
Ciekawe w jakim sporcie walki można skorzystać z tego, że ktoś nam próbuje oddać?
- Nigdy więcej... nie waż się... mówić na mnie... per “maleńka”...
{śpiewa} "Nigdy więcej nie mów na mnie per "maleńka"..."
Następnym razem zacznie od "Cześć, gruba krowo".
- Gryfonka wciąż próbowała dorwać Ślizgona, ale Syriusz i Remus już trzymali ją uparcie. Czuła przedramię Blacka na swojej piersi.
Tu chyba powinno nastąpić: "Jaaa, on jej dotyka!!!!!1111oneoneone"...
On pewnie nawet nie zauważył. Przy wielkości piersi pierwszoklasistki...
Dlatego trzymali uparcie - czekali, aż coś urośnie.
Snape wstał, ocierając strużkę krwi spływającą mu z kącika ust.
Mówiłam, że Croftowa. Przecież ona go tylko otwartą dłonią trzepnęła, a ten już krwawi.
A nauczyciele na to spokojnie patrzą. Może robią zakłady?
Peter siedział cichutko jak trusia, przerażony tym, co się przed chwilą stało. James spojrzał ze strachem na stół nauczycielski i jego złe przeczucia sprawdziły się.
Hej, może James też ma "tak zwaną czujkę"?
Ludzie, ja też nie lubię Petera, ale przedstawianie go jako takiej, za przeproszeniem, totalnej pizdy jest dobijające. W końcu był częścią Huncwotów, musiał mieć jakieś zalety!
W ich stronę, z niebezpiecznie zwężonymi ustami, kroczyła McGonagall.
- Jak tak można! - krzyknęła zduszonym głosem, patrząc wściekłym wzrokiem na wciąż trzymaną przez chłopców Ewelinę. - Co on ci zrobił?
- Właściwie to nic, ale czasem lubię zbić jakiegoś chłopa na kwaśne jabłko - tu Ewelina rzuciła wymowne spojrzenie w stronę czterech Huncwotów, stojących za nią.
Musi w końcu wypróbować te ciosy, których się nauczyła na kursach, na czymś żywszym niż manekin.
Pamiętajcie, że spojrzał NA stół nauczycielski, przeczuwając, że nauczycielka będzie ZA, a to jest w szkole baardzo niebezpieczne.
- On... jak śmiał... zamorduję go... - Atena najwidoczniej nie była w stanie powiedzieć czegoś sensownego z oburzenia. Znów spojrzała na Snape’a, który siedział przy stole Ślizgonów i uśmiechał się obrzydliwie. Remus nie wytrzymał i puścił ją, przez co Syriusz posiniał na twarzy.
A gdzie miał niby posinieć?... Dobra, cofam pytanie {porn mind}
To MUSI być wariatkowo, to niemożliwe, żeby normalni ludzie tak się zachowywali przez taką głupotę.
- Sowiooka, uspokój się! - wydusił. McGonagall już otwierała usta, ale nadszedł Dumbledore.
- Co tu się dzieje? - zapytał, patrząc po kolei na wystraszonego Petera, trupiobladego Syriusza, sapiącego Remusa, siedzącego na miejscu Eweliny, która nieco się uspokoiła, gdy przyszedł dyrektor, ale nadal była niebezpieczna dla otoczenia.
Jestem pod wrażeniem, cóż za zdanie... Złożone!
Najbardziej zaniepokoił mnie ten sapiący Remus.
- Profesor McGonagall, czyżby nie mogła sobie pani poradzić? - dodał, rozglądając się po sali. James zrobił to samo i stwierdził, że wszystkie głowy są zwrócone na nich. - Panno de Nocher, co tu się wydarzyło?
- Ten... za przeproszeniem, panie profesorze... - powiedziała roztrzęsiona Atena. - Oślizgły, ty ordynarny kretynie! - krzyknęła w stronę stołu Ślizgonów, którzy nie mogli powstrzymać śmiechu i, rechotając, niemal tarzali się po posadzce.
Filch wyglądał zza winkla w nadziei, że nie będzie musiał dzisiaj pucować podłogi, ale jednak Ślizgoni nie spadli z krzeseł.
- Cholera! - warknął, po czym poszedł po wiadro wody i panią Norris.
*mruczy pod nosem* I kto tu niby jest ordynarny, nasza urocza szlachcianka czy facet, który powiedział na nią "maleńka"?
Dumbledore spokojnie poczekał, aż Ewelina da upust swej wściekłości i skończy miotać najrozmaitszymi przekleństwami pod adresem Severusa Snape’a.
Jak on szkołą kieruje?! Pozwalając na takie demoralizowanie młodzieży - i to jeszcze przez najmłodszą z nich!
Zadziwiające, jak wielki zasób przekleństw mają jedenastoletnie Francuzki z dobrych domów, urodzone w połowie wieku XX.
- No więc, co pan Snape ci zrobił? - zapytał dyrektor.
- Ja... nie mogę... - wydyszała Gryfonka.
...próbując złapać powietrze. Jak rasowa Mary Sue, zapomniała o oddychaniu, kiedy trzymał ją jej TrÓ Loff.
Remus sapie, ona dyszy... to kłótnia czy orgia?
Dumbledore spojrzał pytająco na Blacka.
- No, bo Snape tutaj przyszedł i powiedział: “Cześć, maleńka”. I to ją z jakiegoś powodu wnerwiło, więc mu przyłożyła raz i drugi... - wyjaśnił Syriusz, ale umilkł, bo Atena znów zaczęła się pieklić.
Normalnie diablica... ;)
Może meliskę?
- A ty byś się nie wnerwił! - krzyknęła.
- Nawiązanie do tamtej sytuacji? - zapytał {wszystkowiedzący -.-'} dyrektor, a Ewelina tylko przytaknęła głową. - Rozumiem. Nie dziwię ci się, że się wściekłaś. I nie widzę też powodu, by cię za to karać. Każdemu mogą puścić nerwy - dodał i odszedł.
COOO?! Nie będzie łańcuchów, wieszania, batów ani gwałtów w lochach? Oh maaan... {zawiedziona}
O, czyli mogę powyklinać moją koleżankę z klasy, bo kiedyś nie pożyczyła mi zeszytu do spisania pracy domowej, i nie zostanę za to ukarana?
- Chodźmy stąd - powiedział James. - To felerne miejsce.
- Święta racja - dodał Remus i wstał.
- Nie będziesz już? - zapytał ze strachem Syriusz, ale wciąż trzymał Atenę.
Oczywiście. Przecież nigdy by jej nie puścił. To takie słodkie... :/
To jest jedenastolatka, a nie huragan!
- Chyba nie - odparła. - Ale nic ci nie obiecuję.
Tak więc udali się we czwórkę do dormitorium Huncwotów. Gdy przechodzili obok stołu Ślizgonów, Snape właśnie wstawał.
- Hej, Black! - krzyknął. - Nie obmacuj de Nocher, za młoda jest!
"Każdy ma prawo do orgazmu!"
Snape, zawsze cię lubiłam. Widzę, że nawet tutaj udało ci się obronić chociaż fragment swojego charakteru. Dziękuję za pierwsze mądre zdanie w tym czymś *ociera łezkę wzruszenia*
W odpowiedzi Ewelina przycisnęła dłoń Syriusza do swojej piersi, a nawet przesunęła ją nieco niżej, czym zadziwiła Blacka, a Oślizgłego oburzyła.
"Nieco niżej" czyli na przeponę? I co w tym takiego oburzającego? Po prostu ufa mu na tyle, że nie martwi się, iż jej wbije splot słoneczny w brzuch. Idiotka i tyle.
Mnie by bardziej zdziwiło właśnie przyciskanie dłoni do piersi niż brzucha. Ale ja się nie znam.
Tym bardziej, że brzuch na pewno miała, a piersi chyba jeszcze nie.
- On nigdy nie zrobi tego, co ty chciałeś. Nie jesteś mnie wart - powiedziała z odrazą, po czym zniknęła za drzwiami.
Jako ten sen złoty...
~~@~~
- No, tego się po tobie nie spodziewałem - powiedział z podziwem Remus, padając na swoje łóżko.
Remus podziwiający odstawianie żałosnych komedii w Wielkiej Sali? Jasne, mów do mnie jeszcze.
- Mam propozycję nie do odrzucenia, Sowiooka - powiedział James, robiąc to samo. - Ty weź nam wytłumacz, o co w tym wszystkim chodzi?
- A konkretnie?
- Powiedz, co to jest “tamta sytuacja”?
Po raz pierwszy tego dnia z oczu Ateny popłynęły łzy.
Chlusnęły niczym woda z odkręconego kranu.
Bo ona bez "wzięcia" tłumaczyć nie mogła, a na wzięcie była za młoda.
- Nie chciałem cię urazić - powiedział szybko Potter. - Nie chcesz, to nie mów.
- Nie, powiem wam - odparła Ewelina, czując, że jak komuś się nie zwierzy, to się przemieni. A nie chciała, żeby chłopcy się dowiedzieli, iż jest animagiem.
Uznała, że dość szpanu na jeden dzień, musi im to dawkować.
O Borze Brzuskowy, straszne. Pewnie nawet nie wiedzą, co to jest.
"- Sowiooka, co to było to, przed chwilą?
- Animagia.
- Co?
- Animagia.
- Co to jest, ta "aminalia"?
- ..."
- Urodziłam się we Francji. Ale po wypadku, w którego szczegóły nie będę was zagłębiać,
Później pozagłębiają się w szczegóły czego innego ;)
rodzice powiedzieli, że przez miesiąc spełnią wszystkie moje życzenia - Atena dyskretnie pominęła fakt, że byli bogaci.
Według mnie to trochę jedno z drugiego wynika.
Jest równie dyskretna, co wstydliwa. Och, i wspaniałomyślna.
- A ja niczego innego nie pragnęłam, jak pójść do Hogwartu. Więc przenieśliśmy się do Anglii. Na początku tego lata spotkałam Oślizgłego. Poprosił, tak, jak wielu innych chłopców, żebym się z nim umówiła. Zrobiłam to.
Odtrąciła innych, z pewnością sympatyczniejszych chłopców, ale nie Snape'a.
No bo wszyscy by się nie pomieścili w piaskownicy :D
Miałam nadzieję, że jest inny, niż wygląda.
No to go streściła.
Spotkanie miało się odbyć w lesie obok mojego domu. Poszłam tam. Pogadaliśmy trochę, nawet był do wytrzymania i przyszedł czas, że musiałam wrócić. Ale on nie chciał mnie puścić. Żądał, jak on to nazwał, “krótkiego numerka na pożegnanie”.
EEEEK?! {kwiczy}
(leży i kwiczy)
//Ómiera//
Mogła powiedzieć, że wieloletnie doświadczenie seksualne (jak na 11-latkę przystało) podpowiada jej, że krótkie numerki są do d.
Mogła mu wyciąć "2" z papieru. To jest krótki numerek...Nie zgodziłam się, a on wciąż mnie trzymał. Wreszcie udało mi się wyrwać i zaczęłam uciekać. I gdyby nie to, że moje zwierzęta przeczuwały coś złego i wysłały orła, żeby mnie pilnował, zapewne zostałabym zgwałcona - tu głos jej się załamał i rozpłakała się.
"Eagle comes to save the day! And he looks fabulous!"
Jaasne. Jedenastolatki, choć mają erekcję, to jeszcze nie polucję. Mógłby sobie ją rżnąć, aż by opadł z sił XD
I wtedy mogłoby ją wkurzać słowo "maleńka" - bo niekoniecznie mowa byłaby o niej całej.
Oo, a mój Tofik nigdy mnie nie ostrzega, gdy mam dostać jedynkę ze sprawdzianu... Chyba muszę go wymienić na lepszy model.
Wszyscy Hunwoci milczeli. Było jasne, że Snape zrobił coś złego Ewelinie, ale tego się nie spodziewali.
No a jak mogli się spodziewać? Oni mają jedenaście lat!
Ith milczała. Było jasne, że Snape chciał zgwałcić Ewelinę i tego właśnie się spodziewała.
NIE ZROBIŁ! Zamierzał jeno. I nie wiadomo, czy w ogóle by wiedział, jak.
"Stachu! A jak to się robi?"
Syriusz, który dotąd opierał się o parapet, podszedł do klęczącej na jego łóżku dziewczyny, usiadł obok niej i przytulił. Wypłakując się w jego koszulę, bo szatę zdjął, Atena poczuła bezbrzeżną ulgę.
Fakt, że zdjął szatę, był tu zdecydowanie najważniejszy. Przecież nawet gdyby ją rozpiął, Ewelina nie mogłaby się dostać do koszuli.
A gdyby wypłakiwała mu się w szatę, poczułaby nadbrzeżny dyskomfort.
- Od tamtej pory dokładnie sprawdzam kandydatów na chłopaka - zakończyła, wciąż łkając w pierś Blacka. - Jednak dopiero ty zaproponowałeś przyjaźń.
To było takie bohaterskie z jego strony.
Pewnie przegląda ich historie trzy pokolenia wstecz.
- A, jeśli łaska, co twój orzeł zrobił Smarkerusowi? - zapytał Peter, zakopany po uszy w pościeli.
A to czemu? Zimno mu było?
Moja wyobraźnia mnie czasem dobija. Nawet nie powiem, z czym mi się to skojarzyło.
Twarz Eweliny rozjaśniła się.
Nie mów mi tylko, że błyszczała...
Może tylko fluid jej spłynął?
- Och, zwierzęta, nawet papuga, w mojej obronie stają się naprawdę groźnymi bestiami.
Papugołak! {kwik}
A mrówki strzelają z celnością morderców na zlecenie.
Gdy Perseusz sfrunął z sosny, skrzecząc przeraźliwie, nadbiegła i nadleciała reszta. Białe myszki wchodziły Snape’owi za nogawki i gryzły bezlitośnie, ptaki, czyli sowa, orzeł i papuga, dziobały i prawie cięły go swoimi szponami, kot drapał zawzięcie po plecach, ale suczka była najlepsza. Moja dzielna Śnieżka skoczyła i wgryzła mu się w lewe ramię.
"Moja piękna dzielna Śnieżynka!" {jebs}
A jej króliczynieniątko czy jak mu tam było? Natupało na niego?
Połechtało uszkami!
Ach, i muszę wspomnieć, że gdy wyjął różdżkę, żeby się odgonić, nawet moje króliki otworzyły w jakiś sposób klatkę i przybiegły, żeby pogryźć mu prawą dłoń, tak, że puścił różdżkę.
Nawet zza gęstego żywopłotu dojrzały, że ich właścicielce grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, więc wyżarły klatkę, dostały speeda i rzuciły się do walki.
To gdzie on trzymał tę różdżkę, że tyle czasu ją wyjmował?
W końcu stracił przytomność i wtedy go zostawiły. Potem, kiedy wróciliśmy do domu, musiałam je umyć, bo całe były we krwi - Atena rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że teraz nie tylko Peter, ale i reszta Hunwotów kryła się, gdzie popadło.
Albo mają bardzo wybujałą wyobraźnię, albo strasznie słabe żołądki...
No bo ludzie z majaczeniami mogą być niezrównoważeni psychicznie, też bym się bała.
I nic dziwnego, że nie może teraz patrzeć na Snape'a. Jej zwierzątka zrobiły z niego taką szkaradę, że żadna operacja plastyczna nie pomoże.
- Och, uspokójcie się. Wolelibyście, żeby...
- Jasne, że nie - powiedział Syriusz gramoląc się spod łóżka. - Ale jakby tu teraz wleciała twoja sowa chyba byśmy zawału dostali - W tym momencie przez okno wfrunęła Andromeda. Trzymała dwie koperty, a dziób miała nieźle upaprany krwią. Black wrzasnął i wczołgał się z powrotem za zwisające prześcieradło.
Jak to szło? "Och, cóż za zaskoczenie."
Black, moja rada - nigdy nie czytaj ani nie oglądaj prawdziwych horrorów, skoro w ten sposób reagujesz na tak kiczowatą historyjkę.
- Och, to od mamy, a to? Perseusz, napisał w imieniu zwierzaków? - zapytała Ewelina, nie zwracając uwagi na Pottera, który na wszelki wypadek wyjął różdżkę
Taa, bo by mu Ewelina pozwoliła skrzywdzić sowę.
Już się Lilce nie dziwię, też bym nie chciała spędzać czasu z takimi ciotami.
- Co ty masz na dziobie, Andromedo? Znowu jadłaś nietoperze? - dodała, dopiero teraz zauważając nienaturalną barwę. Sowa potrząsnęła głową i pokazała na kopertę, a potem zatoczyła kółko w powietrzu.
Język pseudomigowy dla zaawansowanych xD
Widać sowa umiała, w przeciwieństwie do orła, czasem zapolować.
Ewelina otworzyła list od zwierząt. - Podziobałaś tatę?!
Oko było smaczne?
Na pewno zareagował pozytywnie na próby poharatania mu twarzy na zlecenie córki.
Właśnie, czemu ona się dziwi, przecież sama chciała?
- Atena wciąż nie zwracała uwagi na Petera, który na ostanie słowa nakrył głowę kołdrą i trząsł się ze strachu. - Ach, bo chciał czytać dalszy ciąg. Czy wiesz dokąd doszedł? - dopytywała się, patrząc uważnie na sowę. Ptak okrążył pokój bardzo szybko, bijąc skrzydłami ściany.
Język pseudomigowy i sowa rozumiejąca bezbłędnie ludzkie słowa. Policja powinna skombinować nakaz rewizji i przewalić jej pokój do góry nogami. Bo domowe laboratorium genetyczne chyba nie jest szczególnie legalne?
W tym opowiadaniu jej zwierzęta mają więcej umiejętności niż Peter, a nawet wszyscy Huncwoci. Razem wzięci.
- Wściekł się? No, to chyba przeczytał o Syriuszu - dziewczyna wskazała głową na łóżko, a że Andromeda nie zobaczyła nikogo na nim, zagruchała zdziwionym tonem.
Ach, ci gołębi przodkowie, zawsze coś po nich zostaje...
Syriusz, baczność! Pokaż się Andromedzie!
- Jest pod spodem. Przestraszyli się, bo im opowiedziałam waszą akcję ratunkową na początku czerwca, pamiętasz? A teraz jak cię zobaczyli z tą krwią na dziobie...
- Co napisałaś swojemu tacie o mnie? - zapytał Syriusz wystawiając głowę.
Reszta ciała już nigdy nie wyszła spod łóżka.
- Och, nie wymieniałam nazwisk, na wszelki... O Matko Naturo! – dziewczyna z załamania usiadła na jego łóżku.
Z załamania czego niby? Goleni?
- Co jest? - chłopiec już w całości wygramolił się spod łóżka. Andromeda odfrunęła do sowiarni. Widząc to, Huncwoci powyłazili z czasem naprawdę dziwnych miejsc.
{zastanawia się, jakie dziwne miejsca mogą być w dormitorium}
o___O
{przestaje natychmiast, powalona skojarzeniami}
A jak Perseusz przyniesie listy podczas śniadania, to będą się chować pod stołem?
- Syriusz... - jęknęła Atena. - Ty masz na nazwisko Black...
- Wiem - odpowiedział Gryfon. - I co z tego?
No właśnie? Po co mu to mówi, wątpię, żeby nie wiedział, jak ma na nazwisko.
A ja kocham biel. Ty jesteś jej przeciwieństwem, więc musisz zniknąć z mojego życia.
- My nie możemy być razem.
Już raz mu to powiedziała.
Mówiłam.
- Co?! {Skąd ci wpadło do głowy, że chcę?!}
- Mój ojciec nienawidzi wszystkich moich adoratorów. Ale jeśli mama byłaby po naszej stronie, jeszcze by się dało...
- Więc dlaczego nie?
- Moja matka nienawidzi wszystkich Blacków.
Po tych słowach zapadła martwa cisza.
Gdzieś w oddali zabrzmiał trzask pioruna.
"Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!"
Ewelina drżącą ręką otworzyła ostatni list.
Zachowuje się tak, jakby spodziewała się tam wyjca znaleźć.
Ostatni z całych dwóch...
Cóż za emocje, aż nie mogę złapać tchu.
- Uwaga, czytam:
Córeczko!
Bardzo chciałabym się dowiedzieć, kim jest szczęśliwy wybraniec, bo jestem pewna, że w końcu umówisz się z nim.
Rany borskie, jej matka jeszcze ją namawia do tych zbezeceństw!
"Szczęśliwy"? Już raczej sterroryzowany!
- Jestem pewna, że byś nie chciała - dziewczyna przerwała na chwilę.
Opowiedz mi więcej o swoich przyjaciołach i o tym co się dzieje w szkole. I obiecuję Ci, że następnego listu nie pozwolę przeczytać tacie.
Tym razem JA wydrapię mu oczy!
Tatuś wolałby, żeby jego córka została pustelniczką.
Mama
- Skąd twoja matka może wiedzieć, jacy są wszyscy z rodziny Blacków? - zapytał James.
- Ja się chyba zabiję - Ewelina najwidoczniej popadła w depresję. – Była u nich.
Tak, zabij się, zabij się! {dzika nadzieja}
Musiało być tłoczno - ci wszyscy członkowie rodziny, żywi i umarli...
- Jak to? - Remus nadal nic nie rozumiał.
- Pamiętam - Syriusza olśniło. - Mój brat był chory, rodzice wysłali sowę do “znachorki od eliksirów”. To była twoja mama?
- Nie. To byłam ja. - odparła Gryfonka - Byłam nieletnia, więc mama podała siebie. Ale to ja warzyłam te wszystkie eliksiry.
A czym ty nie jesteś, cholero jedna?!
Snape nie ma z nią szans nawet na tym polu.
Syriusz zbladł.
- Brat... otruł... tym eliksirem... mojego psa - dodał, nie patrząc na nią.
Co on, ataku astmy nagle dostał?
No to niezłe lekarstwo choremu przysłała.
- Och, gdybym wiedziała... - powiedziała Ewelina ze współczuciem. - To jest właśnie mój problem. Jeśli eliksir ma leczyć zwierzę, będzie to śmiertelna trucizna dla człowieka i odwrotnie.
To ona czegoś nie umie?! o__O
I na dodatek nie przewidziała, że brat może karmić lekarstwem psa? Ojjj, coś jej czujka wysiada.
- Mój brat wiedział, że mam psa. Mieliśmy zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt. A on, pupilek rodziców, postanowił pozbyć się zwierzęcia na własną rękę - w głosie Blacka zabrzmiała głęboka odraza.
- Jak miał na imię twój pies?
- Nocher - uśmiechnął się Syriusz. Ewelina zmieniła temat.
Tak, zaraz się okaże, że jego pies to tak naprawdę była ona w wilczej postaci i że nie umarła, tylko straciła przytomność, a potem uciekła -.-'
Och, cóż za romantyczny zbieg okoliczności. Bleh.
- Moja mama zobaczyła jakiś gobelin - powiedziała.
- A tak, mamy taki jeden w salonie.
Długo mu trwała ta żałoba po psie...
Taki drugi w przedpokoju, taki trzeci w sypialni dla gości, taki czwarty w...
- I jak cię zobaczyła na tym gobelinie, pewnie pomyślała, że jesteś taki sam jak twoi rodzice.
Ta jej mamusia jest jeszcze głupsza niż ona. Oceniać kogoś tylko po tym, że jego imię wyszyto na starym dywanie?
- Skończcie - powiedział Remus. - Zmieńmy temat, a najlepiej przejdźmy się po błoniach. Może poprawi się wam humor.
- A ja proponuję - powiedział James.
...żebyśmy wszyscy zagrali w butelkę!
- Żeby sobie zrobić w piątkę wieczór zwierzeń. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Powinniśmy znać swoje tajemnice. Na przykład... - zakończył i wyjął z kufra srebrny materiał.
- Co to jest? - zapytał Peter.
- Peleryna-niewidka! - wykrzyknął Remus.
Wykrzykujący Remus. Nie. Wierzę.
Eee... To może lepiej poopowiadajcie sobie historie o duchach? To powinno być bardziej fascynujące niż tajemnice jedenastolatków.
Zgłupiałaś? Oni sikali pod siebie ze strachu, jak ona im opowiadała o tych krwiożerczych bestiach, które trzyma w pokoju, wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby było mówione coś naprawdę strasznego...
- Prawda - odrzekł James. - Mam ją po moim tacie.
- Och, czy wy sobie wyobrażacie, co my będziemy mogli z nią robić? - zapytał Syriusz. - Chodzenie po błoniach po zmroku, wnerwianie nauczycieli...
- Dokuczanie Oślizgłemu! - zapiszczał Peter.
O jaaaa... Nie podniecaj się, bo znowu będziesz musiał się pod kołdrę schować :D
Ja bym im zaproponowała parę ciekawszych pomysłów... No, ale jeszcze za młodzi są :)
- Jasne - przyznał Potter. - Teraz ty, mały.
- Nie mam nic specjalnego - odparł Pettigrew, wyjmując z kufra opasłego szczura.
- Nic specjalnego! - zawołała Ewelina. - Toż to Auksencjusz Epifaniusz Jarogniew VIII!
- Co? - zapytał Syriusz.
- Auksencjusz Epifaniusz Jarogniew VIII - powtórzyła wolniej Ewelina.
Potwierdza się moja teoria, że do nich trzeba wolno, wyraźnie i dużymi literami.
Uff, Atena znów pokazuje nam swoją wszechwiedzę... A już się o nią martwiłam.
- Szczurek Lilki. Skąd on się u ciebie znalazł?
- A, tak się przybłąkał - odparł Peter. - Chciałem go potem oddać Lilce, ale ona powiedziała, żebym go sobie wziął, to mniej kłopotów będzie miała.
No racja, w końcu szczury mogą zarazić dżumą, wąglikiem, tasiemcem albo innym paskudztwem. Lepiej żeby przeszło na Petera.
*rzuca stek przekleństw na tych nieodpowiedzialnych kretynów, którzy najpierw przygarniają zwierzę, a potem je bezmyślnie porzucają*
- Lepiej wyjmij go z kufra, bo będzie chudł - poradziła de Nocher. - Szczury nie lubią ciemności.
KWIIIIK?!
W ściekach, jak wiadomo, panuje porażająca światłość.
- Czy ktoś jeszcze ma nam coś do powiedzenia? - zapytał James, gdy Pettigrew posadził szczura na szafce nocnej.
A jo, bo będzie tam siedział.
Jasne, że będzie siedział. I medytował, jako ten kamienny posążek.
- Tak, ja - zgłosiła się Atena. - Patrzcie... - dodała i wyciągnęła rękę. Książka, którą z zapałem czytał Remus wyrwała mu się z dłoni i spoczęła na parapecie za oknem.
Jeszcze przed chwilą się podniecał, teraz czyta książkę?
*ziewa, znudzona jej zajebistością*
- Ej! - zawołał Lupin i wstał, by sięgnąć po lekturę. Wolumin popłynął w powietrzu dalej, aż na okno dormitorium dziewcząt z pierwszej klasy.
Ja się może nie znam, ale czy niema magia nie wymaga przynajmniej znajomości terenu? Jak ona na ślepo trawiła na drugą część wieży?
Czuję psychiczną więź z Lupinem. Zamiast zastygnąć zszokowany, wkurzył się, że mu przeszkodziła w czytaniu.
- Wiesz co, jesteś okropna - powiedział Remus.
- Jestem - potwierdziła Ewelina. - Przyniosę ci ją jutro, o ile nie skonfiskują jej dziewczyny.
- Ale mi pocieszenie - burknął Lupin, patrząc obrażonym wzrokiem na Jamesa, który opierał się o ścianę, żeby nie upaść ze śmiechu.
A bo to było śmieszne, tak?! Ha. Ha. Ha.
Jak jest taka zdolna, to niech ją przywoła z powrotem tą swoją niemą magią.
- Będziesz wiedział, że się nie czyta, kiedy przyjaciele prowadzą ważną dysputę - podsumowała de Nocher z uśmiechem.
- Dobra, to teraz nam powiedz, jak to zrobiłaś - powiedział Syriusz, odzyskując powagę.
- Niema magia - odparła Atena. - Bez różdżek.
- I można się tego ot, tak nauczyć? - zapytał podniecony Peter.
- Wątpię - odpowiedziała Gryfonka. - Myślę, że do tego trzeba mieć talent.
"Ja się wcale nie chwalę, ja niestety mam talent."
Mówiąc to, Ewelina upadła na ziemię.
Mimo że już straciła przytomność, jej usta MUSIAŁY dokończyć zdanie.
Syriusz wstał, żeby jej pomóc, ale Remus przytrzymał go i całą czwórką patrzyli z przerażeniem na nieruchome ciało przyjaciółki.
Yay, nareszcie umarła!... prawda? ._.
Remus miał nadzieję, że się udusi własnym językiem, jak jej się nie odchyli głowy.
To zemsta za książkę!
Pani, nie przemieniaj mnie, myślała Ewelina. Błagam... nie tym razem...
- Dobrze - nagle w umyśle dziewczyny pojawił się biały jednorożec płci pięknej - Ale według mnie powinnaś przyjaciołom dzisiaj wszystko wytłumaczyć.
{facepalm} Ta cipa służy jednorożcowi? Borze...
To u jednorożców występują osobniki brzydkie, że wyróżnia się u nich płeć piękną?
Swoją drogą widział ktoś niebiałego jednorożca?
Tak, ja. O tu.
- Nie chcę im aplikować tego na jeden raz.
- A co planujesz jako następną dawkę?
Jakby o jakimś środku na powolną śmierć mówiły. "Najpierw damy kurarę na wiotczenie mięśni, a potem kwas domoikowy, żeby trochę pocierpieli i zapadli w śpiączkę. A potem wystarczy ich nie karmić i będzie po sprawie, mwahahaha."
- Animagię.
Nazywaj to sobie jak chcesz, wilkoleptyczko jedna.
Przy jej zdolnościach to tajemnic do wyjawienia w każdy piątek starczy jej do później starości.
Muszę tylko poczekać na odpowiedni moment.
- Więc żegnaj, Sowiooka.
Ewelina ocknęła się i usiadła.
- Sowiooka, co się stało? - Syriusz pomógł jej wstać. - Cała drżysz.
Ten biały jednorożec był taki przerażający... Nie mokro ci?
- Och, zemdlałam tylko i przeniosłam się do innego wymiaru. Normalka, nie przejmuj się.
- Nic - odpowiedziała. - Po prostu jestem zmęczona - dodała, modląc się w duchu, by brzmiało to przekonująco. - Tyle się dzisiaj wydarzyło. Pójdę się położyć - zakończyła i napotkała spojrzenie Remusa mówiące: “Wiem, że coś ukrywasz”.
{wstrzymuje powietrze, czekając na rozwiązanie akcji}
{dusi się}
Nie była zainteresowana życiem Syriusza i Remusa, o którym mieli opowiadać jako następni...
Szybko opuściła dormitorium chłopców, starając się przekazać telepatycznie wiadomość Lupinowi. Jednak wrażenie osłabienia po zemdleniu sprawiło, ze szybko zaprzestała tych prób. Gdy dotarła do swojej szafki, otworzyła szufladę i wyjęła pokaźny dzban z czerwonym płynem.
Krew! Rany borskie, wampirzyca!
Jakby nam jeszcze mało było -.-'
Pociągnęła z niego łyk, zdjęła z parapetu książkę Remusa, dokładnie oprawioną starym egzemplarzem “Proroka Codziennego”, włożyła ją do torby, rozebrała się i położyła do łóżka.
No i znów się nie umyła.
W nocy do dormitorium wkradła się Shiro i podmieniła dokładnie oprawioną starym egzemplarzem "Proroka Codziennego" książkę Remusa na dokładnie oprawioną starym egzemplarzem "Proroka Codziennego" Kamasutrę. Zaśmiała się diabolicznie i chyłkiem wymknęła z Hogwartu.
3 ...:
Wurscie kochany, o Gilbercie przewspaniały i Święty Piwie.
Ta autorka jest dowalająca.
Kwiczałam jak świnka przez całą analizę. xD
Znowu wytykam wam nieobecność mojej kochanej grupy teatralnej. Czyżby znowu nie wytrzymała psychicznie przy zajebistości Mary-Sue? ^^"
Czekam niecierpliwie na kolejną analizę i pozdrawiam analizatorów~
Ja tam się nie dziwię, że nie wytrzymali, sama nie wiem, jak przez to przebrnęłam:)
Mt również pozdrawiamy;D
Podziwiam waszą odporność na zajebistość Mary-Sue, ja bym padła przy pierwszej analizie.
Dziękuję za pozdrowienia ^^
Prześlij komentarz