DZIAŁALNOŚĆ ZAWIESZONA

[Nowe analizy co drugą niedzielę]
[teoretycznie]

[bardzo teoretycznie, bowiem
BLOG ZAWIESZONY DO ODWOŁANIA]

[i przepraszamy za niezaktualizowane Archiwum, aleśmy leniwe pipy]

3/01/2010


Analiza IX. "Ten wilk we mnie wszedł!" (...) cz. 2

Bardzo, bardzo, bardzo przepraszamy wszystkich za okropne opóźnienie i bezkresną beznadziejność poniższej notki. Jest po prawdzie parę dobrych tekstów, ale tak się akurat niefortunnie złożyło, że Ithildin zbliżają się matury, a zmora ta sprawia, że strasznie trudno jej dorwać się do komputera. A że Shiro zazwyczaj nie jest w stanie pracować sama ani efektywnie, ani efektownie, to... tak się właśnie kończy.
Z każdym kolejnym tygodniem aż do połowy maja będzie coraz gorzej, uczciwie ostrzegamy. Robimy co możemy, ale nie zawsze wszystko wychodzi. Mamy jednak nadzieję, że już po maturach Ith nasz poziom wzrośnie, na pewno aż do końca wakacji, a przy odrobinie szczęścia i do września ;)
Planowałyśmy w wakacje nagrać analizy i udostępnić do przesłuchania - ciekawi nas, co o tym myślicie. Dzielcie się opiniami w komentarzach ^.^
Ach, i na zamówienie Eru-chan powraca grupa teatralna "Erotickie słonečko!" ^^

A dziś kolejna część opowieści o biednej dziewczynce z biało-błękitnym zoo i hebanowym laboratorium, cierpiącej na zaawansowaną wilkolepsję. Dojrzymy tu bezczelne ściąganie z greckiej mitologii, przekonamy się, że szata jednak czyni człowieka, a główne bohaterki, jak na przyjaciółki przystało, przejawiają wspólne zamiłowania modowe, kulinarne i pogodowe, po czym... śmiertelnie się kłócą - o chłopaka. AŁtorka wyjawia nam, że najlepsze kobiety to te o wymiarach 40-40-40, a w tle przewija się wciąż nierozwiązana zagadka: "Czy oni NAPRAWDĘ mają jedenaście lat?!"

Info ogólne:
Adres, autor(ka): nieznane
Źródło: poczta mailowa Shiro
Poprzednia część: O TU

Analizują: Shiro Okami, Ithildin, Anonim Anomalia, Iustitia Luna i grupa teatralna "Erotickie słonečko!"

Rozdział 2.
Początki
Lily! Hej, Lily! - wołała Ewelina, przepychając się do przodu. Rudowłosa dziewczyna odwróciła się. 
...i pomyślała: "Boże, znowu ta cipa -.-'"
"Czekaj, ten tłum jest nie do przebrnięcia. Jak już dochodzę, to znowu muszę kogoś przepchnąć."

- Ewelina! - krzyknęła i rzuciła się w objęcia przyjaciółki. Obie miały na sobie tak samo skrojone suknie, białe z dużym dekoltem i szerokimi rękawami. I obie tak samo się uczesały: każda miała jeden kucyk z boku głowy, włosy opadały na pierś, a wzdłuż ich granicy od przedziałka do gumki biegł sznur ośmiu białych sztucznych kwiatów na srebrnych spinkach.
 Rany borskie, opis fryzury dłuższy od opisu stroju - nowy standard "opek".
Dłuższy nawet od samych włosów i sukien.

Gdyby nie różne rysy oraz kolor i długość włosów, można by je wziąć za bliźniaczki.
 Od kiedy to strój decyduje o więzach krwi?
Bo tak naprawdę to szata czyni człowieka ;)
Farba do włosów leżała w walizce, a pieniądze na operację plastyczną czekały u Gringotta. Już za chwilę będą jak dwie krople wody!

Lily miała zielone oczy i, tak samo jak Ewelina, zadarty nos i pełne usta. Dla żartu mówiły na siebie per Afrodyta i Atena Sowiooka.
Znaczy, jedna wyszła z piany powstałej z odciętego penisa, a druga wyskoczyła z głowy ojca w pełnym rynsztunku? Hardkor xD
A oczy miała w kształcie sów. Nie mam słów.

- Gdzieś ty była? - zapytała Ewelina.
 - Z Jamesem pod peleryną-niewidką :D

- Chyba ze cztery razy do ciebie zaglądałam i cię nie zastałam.
Lily Evans zachmurzyła się.
 Następnie jej oblicze zalało się wodą i wyprodukowało parę wyładowań elektrycznych.
"Przewiduje się ulewne deszcze na twarzy Lily Evans aż do końca tygodnia, następnie parę dni słonecznych i nagłe załamanie pogody w niezwykle silną śnieżycę - temperatury mogą sięgać nawet minus dwudziestu stopni."
Umówienie się przez sowę byłoby zbyt proste. 

- Rodzice wysłali mnie na obóz harcerski - powiedziała, nie patrząc na nią.
 O jaa, straszne.
Toż to największy wstyd i hańba, jaki może spotkać dziewczynę!
Po co czarodziejom skauci? 

- Poszaleli - stwierdziła Atena. W tym momencie rozległ się ostrzegawczy gwizd. - Lepiej już chodźmy, bo odjadą bez nas - dodała i obie powędrowały zgodnie do pociągu.
Licząc na to, że bagaże równie zgodnie pójdą za nimi same.
W pociągu zaczęły się na siebie wydzierać, nie mogąc dojść do porozumienia, kto gdzie ma siedzieć. 

~~@~~

- Naprawdę, chłopaki, jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że trafimy wszyscy czterej do Gryffindoru. Remus pewnie wyląduje w Ravenclawie, a Peter w Hufflepuffie. Syriuszowi przypadnie Slytherin, a ja nie chcę iść do Gryffindoru bez was.
Powiedz to Tiarze Przydziału.
Ale, biorąc pod uwagę, że Remus ma wszystkie cechy Ravenclaw, Peter wszystkie cechy Hufflepuff, a Syriusz wszystkie cechy Slytherina i żaden z nich nie ma żadnej cechy Gryffindora, to prawdopodobieństwo jest raczej zerowe. Ktoś musiał maczać w tym palce.
Albo podczas przydzielania TP była pijana.

Tę krótką przemowę zaserwował swoim przyjaciołom James Potter w jednym z przedziałów ekspresu Londyn - Hogwart.
 Podał na tacy z przystawką z nieudolnej deklamacji i deserem z ludowej piosnki.

  Razem ze swoimi trzema przyjaciółmi prowadził zawziętą dyskusję na temat domów Hogwartu.
- Przestań się zamartwiać, James - powiedział Remus Lupin, jasny brunet siedzący bliżej drzwi niż czarnowłosy kolega.
 Jasny brunet? Siwus, znaczy się?
Mi się jednak zawsze wydawało, że Remus był ciemnym blondynem w swojej ludzkiej postaci.
Pfi, czymże to jest dla informacji, że siedział bliżej drzwi!

- Nawet jeśli nie trafimy wszyscy do jednego domu, to przecież nie znaczy, że będziemy musieli zerwać naszą przyjaźń. Ledwo się zaczęła, a już ma się skończyć?
- Święta racja - stwierdził Syriusz Black, o hebanowych włosach i takiż oczach,
 Syriusz powinien zaprzyjaźnić się z Perseuszem, pasują do siebie.

który Jamesa znał od roku. Remusa i Petera spotkali w pociągu.
 Fascynujące i niezgodne z Kanonem. Ale na co nam to?
W sumie niezła przyjaźń, trwająca jakieś 40 minut...

- I co z tego wynika? - zapytał James.
- Że mamy w nosie gdzie trafimy - powiedział Peter Pettigrew, niski pulchny blondynek. - Ważne, żeby... co? - dodał, patrząc to na Jamesa, to na Syriusza. Obaj mieli lekko otwarte usta i wytrzeszczali oczy
- Łaaał, Peter, ty mówisz! I to jeszcze tak brzydko!
- TO TO MÓWI?! Cały czas myślałem, że to twój kufer, Remusie.

na drzwi od przedziału, za którymi przechodziły akurat dwie dziewczyny w długich białych sukniach a la Francja wieku XVII.
 *warczy* "a" bez akcentu znaczy "(on, ona) ma". Jak już się szpanuje, to warto sprawdzić pisownię.
Znaczy szły w sukniach, które miały Francję wieku XVII. Jak to ma niby wyglądać?

Jedna, z długimi czarnymi włosami wskazała ich swojej rudej towarzyszce i szepnęła jej coś do ucha. Gdy Peter podążył za wzrokiem kolegów, obie znikły z pola widzenia. Pierwszy ocknął się James.
 Widok dziewczyn uderza po oczach i pozbawia przytomności. Wolę nie wiedzieć.
Jak ja miałam 11 lat, to chłopaków biłam i łaziłam z nimi po drzewach. Nikt się na nikogo nie gapił jak na zjawisko nie z tego świata. Ach, ta wczorajsza młodzież...
A ta jutrzejsza już się nawet nie będzie gapić...

- Nic – rzekł. - Co chciałeś powiedzieć, Peter? - dodał, a widząc, że Syriuszowi daleko do zaprzestania obserwacji oszklonych drzwi przedziału w nadziei, że boginie jeszcze wrócą, kopnął go lekko w piszczel. Chłopiec zamknął usta.
Jak robocik xD
Atena, Afrodyta, Perseusz, Andromeda, boginie... nie, mnie to przerasta.
Bo to było sacrum, a my jedynie profanum... znaczy wy xD
A o mnie to już nikt nie pomyślał! 

- Mówiłem, że ważne jest, żeby utrzymać znajomość - powiedział Pettigrew nadal bacznie się przyglądając chłopakom. Remus najwidoczniej nic nie zauważył, mimo iż James siedział mu przed nosem. Patrzył tylko w zamyśleniu w okno.
Remus musiał mieć dużą górną wargę...

~~@~~

Po znalezieniu pustego przedziału i zostawieniu w nim bagaży, Ewelina i Lily postanowiły przejść się po pociągu, zobaczyć kto jedzie do Hogwartu i z kim można by się ewentualnie zaprzyjaźnić.
 Może spotkają Percy'ego Jacksona?
Przecież zostawiły bagaże na peronie!

Gdy przechodziły obok drzwi, za którymi siedzieli czterej chłopcy, Atena pokazała ich Afrodycie i szepnęła:
- Ten brunet pod oknem jest niezły...
- Wiesz co, nie poznaję cię - odparła wtedy Lily i, chichocząc, poszły dalej. Wracając, Ewelina postanowiła bliżej przyjrzeć się chłopcom siedzącym w przedziale. Tym razem jej nie zauważyli.
 Ewelina - mistrzyni kamuflażu.

Kiedy znalazły się przy swoich kufrach, Andromeda sfrunęła swojej pani na ramię.
- Co się stało, kochanie? - Zapytała Ewelina patrząc uważnie na sowę, która podleciała do okna i zaczęła wściekle tłuc w nie skrzydłami. - O co jej chodzi?
- Chyba uważa, że powinnyśmy się przebrać w szaty Hogwartu - powiedziała Lily, która już doskonale opanowała mowę zwierząt Eweliny.
 Lepiej niż ich właścicielka, jak widać.
Równie dobrze mógłbym uznać, że mucha krążąca pod sufitem każe mi iść do łazienki. 
Czy to coś w stylu: "Wielki Sufit każe mi iść do łazienki" lub "Oko Saurona was obserwuje"?
*zbyt zajęta waleniem głową w biurko, żeby odpisać*

Jej samej nie wolno było posiadać własnych, oprócz tych niezbędnych, czyli sowy do wysyłania listów. Jakimś cudem udało jej się przemycić do domu, a potem do Hogwartu szczura o imieniu Auksencjusz Epifaniusz Jarogniew VIII.
 Imię zwyczajowe: Śmierdziel.
Andromeda zagruchała z aprobatą.
 Nawet sowa się zgadza xDD
Czy sowy gruchają? Ej, może to gołąb?

Dziewczyny przebrały się w obowiązkowe wtedy mundurki, czyli krótkie czarne spódniczki, białe koszulki oraz szare kamizelki. Na wierzch narzuciły długie czarne szaty.
 Borze, co takiego fascynującego jest w szkolnych mundurkach, że wymagają dwóch zdań opisu?
I niczego błękitnego!

Kiedy usiadły już przebrane na ławeczce, Ewelina wyciągnęła z kufra podstawkę do notowania z pergaminem i zaczęła kreślić orlim piórem barwy hebanu
 Biedny Perseusz.

swój pokój wraz ze wszystkimi zwierzętami. Potem narysowała cztery twarze, dodając do nich krótką charakterystykę:
Syriusz
Kolor oczu: hebanowy
Kolor włosów: hebanowy
Dobry Borze... {kwik}
Bo Syriusz to twardy facet był... kawał drewniaka, po prostu XD
Czy kawałek drewna nie powinien nazywać się Klocek? 
Wiecie co, biedny las deszczowy. Ilości hebanu, które z niego wycięto, by powstało to opowiadanie... 
Wiek: na oko 11 lat
Wzrost: na oko 1,40 m
Kiedy nawet nadzieja zawiedzie, zawsze możesz liczyć na oko XD
Cechy charakterystyczne: blada cera, twarde rysy, ogólnie przystojny
Blada cera?! Bogowie, a nie pomyliłaś go przypadkiem ze Snape'em?
A rysy też były z drewna? 

James
Kolor oczu: orzechowy
Kolor włosów: kruczoczarny
Wiek: na oko 11 lat
Wzrost: na oko 1,38 m
Na ucho zaś 137,3 centymetry.
Czy ona ma miarkę krawiecką w oku?
Gdybym JA - albo Shiro - miała tę miarkę, to faceci mogliby się przy nas czuć trochę niezręcznie. 
Cechy charakterystyczne: sympatyczny wygląd, ogólnie przystojny
Taa, większość uczniów Hogwartu wyglądała pewnie jak wredne brzydkie szuje, więc James musiał się bardzo wyróżniać.

Remus
Kolor oczu: szary
Kolor włosów: jasny brąz
Wiek: na oko 11 lat
Wzrost: na oko 1,35 m
Cechy charakterystyczne: cichy, nie zwracający na siebie uwagi, ma w sobie coś ze zwierzęcia
Zajęczą wargę XD
I ten zwierzęcy magnetyzm... 

Peter
Kolor oczu: niebieski
Kolor włosów: blond
Wiek: na oko 11 lat
Wzrost: na oko 1,30 m
Cechy charakterystyczne: pulchny, wiecznie zarumieniony
Widziała go przez kilka minut, w związku z czym bardzo dobrze wie, że był "wiecznie zarumieniony".
Przypiekł się za bardzo, to wszystko. 

~~@~~

James, Remus, Peter i Syriusz wysiedli na peron w Hogsmeade, po czym razem z resztą grupy pierwszoroczniaków doszli do Hagrida, gajowego Hogwartu, który miał ich przewieźć łódkami przez jezioro do zamku.
Tacy młodzi, a już zdemoralizowani. Kto to widział tak publicznie dochodzić?

Kiedy podążali wszyscy na brzeg jeziora, Syriusz zobaczył obok siebie tę samą dziewczynę, która przechodziła w białej sukni za drzwiami ich przedziału. Uznał, że w hogwarckim mundurku wygląda równie seksownie, jak w poprzednim stroju.
 Ej, oni nie mogą mieć jedenaście lat, to szpiedzy pod przykrywką!
Z przodu deska, z tyłu deska - mrau, synonim seksu!
Uosobienie, rzekłabym.

Po około dziesięciu minutach znaleźli się w sali wejściowej Hogwartu, gdzie przejęła ich kobieta ze ścisłym kokiem z tyłu głowy.
 Kok był tak ścisły, że wewnątrz wytworzyła się próżnia.
Próżnia mogła już tam być, jej oczy wylądowały na skroniach i stąd było wiadomo, że kok był ścisły.
Kobieta z kokiem humanistycznym skryła się w mroku. Jej pora na przejęcie jeszcze nie nadeszła.

- Nazywam się Minerwa McGonagall i jestem zastępcą dyrektora tej szkoły - powiedziała. - Za chwilę przyjdę po was ponownie, a wy wejdziecie do Wielkiej Sali i staniecie rzędem przed stołem nauczycielskim twarzą do reszty uczniów. Poczekajcie tutaj.
 Cholera, stanowczo muszę zacząć czytać coś innego, bo strasznie kojarzy mi się to z rozstrzelaniem...

Wyszła i uczniowie zaczęli zawzięcie szeptać między sobą. Po chwili, jak powiedziała, pani profesor wróciła i wprowadziła dzieci do sali. Na środku postawiono stołek, a na nim, jak na tronie, siedziała stara i wyświechtana tiara.
Siedziała i wesoło machała nóżkami.

Kiedy ustawili się posłusznie w rzędzie, kapelusz zaczął śpiewać.
- Każdy z was - powiedziała McGonagall, gdy ostatnie słowo pieśni jeszcze przebrzmiewało - kiedy wyczytam jego nazwisko, podejdzie i założy Tiarę Przydziału. Gdy wykrzyczy dom, ta osoba zdejmie ją, odłoży na stołek i usiądzie, gdzie jej miejsce. Zrozumieliście?
 Nie, za dużo informacji naraz.
Do nich trzeba wolno i dużymi literami.
I ze spacjami pomiędzy nimi.

Rozległ się cichy pomruk, który miał zapewne oznaczać, że tak. McGonagall zaczęła odczytywać nazwiska. Jako trzeci został wywołany Syriusz. Podszedł do stołka, wziął tiarę i założył ją sobie na głowę.
- GRYFFINDOR!
O tak właśnie.
*ogląda swoje paznokcie* Och, cóż za zaskoczenie. 

Chłopiec rozpromieniał. Odłożył tiarę, ruszył wesołym krokiem do stołu, gdzie wszyscy klaskali i czekał.
Tak w ruchu czekał? Zastygł i chodził w miejscu?
Ej, a co by było, gdyby Gryffindor podłamany siedział cicho, a Ślizgoni klaskaliby z radości, że nie idzie do nich? 

- Evans, Lilyann.
Dziewczyna podbiegła truchtem do stołka, jak najszybciej zdjęła tiarę i założyła ją na głowę.
- GRYFFINDOR!
Lily zajęła miejsce.
 A może by Tiarę zostawiła?

Po chwili:
- Lupin, Remus.
- GRYFFINDOR! - Remus usiadł po lewej stronie Syriusza.
- W porządku! - powiedział do niego Black. - Jamesa mamy w kieszeni!
 Ale to jakieś mocne zaklęcie zmniejszające musieli zastosować...
Tiara się chyba zacięła, trzeba zresetować xD

Och, nie zawiedź mnie, Sowiooka, pomyślała Lily.
- De Nocher, Ewelina.
A więc Ewelina, pomyślał Syriusz. Ewelina de Nocher.
Proszę, Mary Sue, pomyślała Ithildin. Zgiń!

- GRYFFINDOR!
- Pettigrew, Peter.
- GRYFFINDOR!
 ...tu pomoże tylko dobry informatyk.

- Gryffindor? - zapytał zaskoczony Syriusz, gdy Peter usiadł obok Remusa. - Gryffindor? A w jakim momencie objawiłeś odwagę, Peterze?
Lecz zanim Pettigrew zdążył się odciąć, z drugiej strony Blacka znalazł się James.
- A jednak... - powiedział.
- Przeznaczenie czuwa nad nami - mruknął, ocierając samotną łzę wzruszenia.

- Snape, Severus.
- SLYTHERIN!
Uff, odwiesiła się.

- Oślizgły! - Krzyknął zduszonym głosem James, gdy niski chłopiec o przetłuszczonych czarnych włosach usiadł przy stole Ślizgonów. - Oślizgły w Hogwarcie?!
- A jakże - odparł Syriusz. - Nie ma innej szkoły magii blisko Londynu.
- Niestety - dodał Peter.
 Szkoły magii są najwidoczniej szkołami rejonowymi.

Syriusz podczas całej tej rozmowy patrzył na drugi kraniec stołu, gdzie jego bogini rozmawiała półgłosem z przyjaciółką.
 Pewnie planował wycieczkę do Zakazanego Lasu, by złożyć jej ofiarę z centaura.
Albo, przy odrobinie szczęścia, centaurowi z niej.

W tym momencie wstał Albus Dumbledore i gwar na sali ucichł.
 Wszyscy zastygli w przerażeniu.

- Witam wszystkich uczniów zarazem tych nowych, jak i tych, którzy już parę lat uczą się w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Najmłodszym powiem, a starszym przypomnę, że wstęp do Zakazanego Lasu jest surowo wzbroniony. Mam nadzieję, że przybyszom spodoba się w tej szkole i będą się starać o jej dobre imię. Liczę, że będą dobrze się uczyć i nie rozrabiać.
 No to się, dyruś, przeliczysz!

- Liczyć możesz... - szepnęli jednocześnie Syriusz i Ewelina. James i Lily parsknęli śmiechem. Przemowa dyrektora skończyła się i puste dotychczas półmiski na stole napełniły się pysznymi potrawami.
Przez następne pół godziny słychać było tylko szczęk sztućców o talerze oraz śmiechy i chichoty uczniów. Wreszcie wszyscy poszli do łóżek. Pierwszoroczni zaprowadzeni przez prefektów domów otrzymali hasła do pokoju wspólnego
 Do jednego pokoju wspólnego tyle haseł?
Jak hasła do kont bankowych, jednorazowe, losowane z listy XD
Przesyłane za pośrednictwem słów. 

i weszli do swoich dormitoriów, na których drzwiach wisiały tabliczki z napisem: I klasa. Ewelina i Lily padły na łóżka i natychmiast zasnęły.
Brudasy, fuj...

~~@~~

Następnego dnia, gdy zeszły na śniadanie,
 O lol.
Combo! Bo dwie zeszły ^^

Atena była zachmurzona. Mimo iż wstały pół godziny temu, Lily nawet nie wspomniała o jej dzisiejszych urodzinach. To do niej nie podobne.
W sumie trudno by wspominanie było do kogoś podobne. Wydaje mi się, że nie ma materialnej formy.
Mi się wydaje, że "nie" było podobne do Lily. A czy "tak" było?
A Atena była zachmurzona. Oby tylko z niej padać nie zaczęło.


Zawsze składała jej życzenia natychmiast gdy się zobaczyły.
- Cześć, Ewelina, dzwonię, żeby złożyć ci życzenia...
- Ej, poczekaj! Jeszcze się nie widziałyśmy!
Trzy miesiące po czasie, na przykład :)

Usiadłszy do stołu, nałożyła sobie wielki talerz owsianki i zabrała się do jedzenia.
 Na pewno talerz? Może ona paterę wzięła?
Wannę od razu...
(Do wanny to tylko kisiel XD)
Dziwne, że zaczęła jeść po nałożeniu sobie owsianki. 
Dziwne by było, gdyby zaczęła jeść przed! Wyobrażasz to sobie? A wyobrażasz sobie miny współbiesiadników? 

Gdy tylko usłyszała szum skrzydeł, zadarła głowę i poszukała wzrokiem Perseusza. Po nadejściu z pięciu sów, wróciła do swego talerza. Perseusz na pewno był na tyle szybki, by wlecieć na początku.
Patrzcie go, to cyborg, nawet turbodopalacz miał!
 W końcu nie po to przeszedł takie szkolenie, żeby wlec się jak jakaś byle sowa, która nawet czytać nie umie.

Po poczcie wzdłuż stołu przeszła się profesor McGonagall, rozdając plany zajęć.
 Ciekawi mnie, ile listów potrzebowali, żeby okryć całą podłogę wzdłuż stołu.
Jak już chciała zrobić wrażenie, to mogła przejść po stole xD
Albo pod. 

- Lilka, rusz się - powiedziała Ewelina. - Musimy się zbierać, żeby znaleźć klasę zaklęć.
Lily w ekspresowym tempie dojadła owsiankę,
Czy wy też odnosicie wrażenie, że Lily zaraziła się czymś od pociągu Londyn-Hogwart?
Czyżby przyjaciółki łączyło nawet zamiłowanie do owsianki?

po czym obie błąkały się trochę po korytarzach, poszukując odpowiedniego pomieszczenia. W końcu zobaczyły swoją grupę i stanęły przy niej. Drzwi się otworzyły i profesor Flitwick, czarodziej tak niski, że musiał stawać na stosie książek, żeby wyjrzeć zza katedry, wpuścił ich do klasy.
 A gdzie się podział cudzysłów, hę?
Ciekawe, jak się wdrapywał na ten stos książek.

Gdy zajęli swoje miejsca, które przydzielił im opiekun Ravenclawu i gdy sam wdrapał się na księgi, postanowił, że w pierwszym dniu szkoły, nauczą się zaklęcia Alohomora otwierającego wszystkie zamki.
 A może by się najpierw przedstawił, poznał uczniów, wyjaśnił do czego służy różdżka? Idę o zakład, że co niektórzy potrafią się nią na przykład zabić albo na przykład wyczarować sobie siedemdziesięcioprocentową wilczycę...
Posadził razem dziewczynki i chłopców, żeby zapobiec przeszkadzaniu, jak we wczesnej podstawówce?
Może to jednak nie jest dobry pomysł, żeby uczyć jedenastolatków posługiwania się różdżkami?

Po zaklęciach była transmutacja z McGonagall, potem dwie godziny eliksirów z Holzem i Ślizgonami,
Kim jest Holz? Z tego, co wiem, to ich Slughorn uczył...
Może chodziło o Holmesa? Ale z drugiej strony skąd Sherlock w Hogwarcie? oO
"Sherlock Holmes i tajemnica hebanowego orła" XDD


a następnie zielarstwo ze Sprout.
Po powrocie do pokoju wspólnego Gryffindoru Ewelina rzuciła torbę na podłogę obok stolika przy kominku i opadła z ulgą na fotel.
- To był ciężki dzień - powiedziała do Lily, która usadowiła się obok. - W ogóle nie mogłam się skupić.
 Mary Sue nie mogła się skupić?! 
No wiesz, ta wilczyca, ten wypadek... To trochę uszkadza komórki nerwowe.

- A ja nie rozumiem Flitwicka - rzekła Afrodyta. - Jak tą różdżką trzeba dźgnąć?
- Nią nie trzeba dźgnąć - odparła Atena. - Nią wcale nie trzeba ruszać.
 Oo, Mary Sue na szczęście nie zapomina okazać swego geniuszu podrzędnym czarodziejkom.
A w ogóle to po co nam w ogóle różdżka? Te drewniane kijki już od dawna są passé.

W tym momencie przysiadł się do ich stolika Syriusz Black. Jego przyjaciele siedzieli nieopodal, najwyraźniej podsłuchując.
Czy siedzenie nieopodal od razu musi oznaczać podsłuchiwanie? Może w szachy grali?
Wpatrywali się w stolik, nie ważąc się nawet mrugnąć i niecierpliwie czekając na rozwój wydarzeń.

- Czego chcesz, Black? - zapytała chłodno Lilka, a gdy chłopiec nie odpowiedział, dodała: - Jeśli nic, to spadaj, zajęte jesteśmy.
 Uu, Lilka pozuje na zimną sukę.
Rozmrożoną.

- Nie jesteśmy - poprawiła z czarującym uśmiechem Ewelina. - Ale ja bym chciała jak najszybciej napisać te wypracowania z transmutacji i eliksirów.
 Jej uśmiech był tak czarujący, że w tym momencie Syriusz zemdlał z rozkoszy.
...i zamienił się w żabę.

- Słuchaj, Ewelina - powiedział Syriusz, wciąż wpatrując się w blat. - Umówiłabyś się ze mną?
 Uu, widzę, że startujemy z grubej rury.
Erm, jeszcze raz, ile oni mają lat?
Umówią się na turniej w dwa ognie, a potem będą razem chodzić na śniadanie.

W tym momencie James, Peter, Remus i Lily nie mogli dłużej zachować spokoju. Wszyscy czworo nie wytrzymali i parsknęli śmiechem, lecz Ewelina posmutniała.
- Nie mogę - powiedziała. - Naprawdę, przykro mi, ale nie mogę.
- Dlaczego? - zapytał Black, najwyraźniej wstrząśnięty. Nawet przyjaciele się zdziwili.
 Ileż emocji - śmiech przyjaciół, smutek Mary Sue, szok Syriusza, obrzydzenie analizatorów... 
Wstrząśnięty, ale nie zmieszany.

- Przysięgłam sobie, że nie zacznę chodzić z chłopakiem, póki go dobrze nie poznam - wyjaśniła Ewelina. - Umówiłabym się z tobą, bo wyglądasz na naprawdę porządnego człowieka, ale już raz się zawiodłam i nie chcę, żeby znowu tak się stało.
 Ojeeeeej...
Te przedszkolne miłości tak łatwo łamią serca.
o___O 

- Więc może... przyjaźń? - uśmiechnął się w nadziei Syriusz, wyciągając rękę.
- Jasne - odpowiedziała de Nocher, ściskając ją. Black rozpromieniał, minął wstrząśniętych przyjaciół i pognał do dormitorium.
Po co, na bogów? Nie podzielę się, co mi wpadło do głowy... oO
Ty zboczenico!
Umówić się z chłopakiem nie może, bo go nie zna (swoją drogą randki mają chyba zwykle na celu poznanie kogoś, nie zaczynają się zaciągnięciem do łóżka!), ale przyjaźń - czemu nie!

Kiedy pół godziny później Lilka wytłumaczyła jej, ze z tego wszystkiego po prostu zapomniała o jej święcie, Ewelina kładąc się spać doszła do wniosku, że to najlepsze urodziny w jej życiu.
 Według mnie były raczej przeciętne. Rany borskie, jakie w takim razie musiały być poprzednie? o.O
Rodzice nie przysłali prezentu, przyjaciółka zapomniała, tortu nie było, chłopaka spławiła - nie ma co, urodziny idealne!
 
Rozdział 3.
Huncwoci
Dlaczego się z nim nie umówiłaś? - taki liścik Lily wysłała Ewelinie na lekcji transmutacji.
 Bo za trudno było spytać ją o to wczoraj.

Dziewczyna odpisała:
 Lilka nie była dziewczyną?

Przecież słyszałaś. Nie chcę popełnić tego samego błędu.
Ale o co chodzi? - zapytała Lilka.
Pamiętasz Oślizgłego? - odpowiedziała Atena pytaniem na pytanie.
ON?! - nie dowierzała Evans.
Ano, on. I nie chcę o tym więcej słyszeć. To była jedna wielka pomyłka - odparła de Nocher, urywając zarazem rozmowę.
 A nie korespondencję przypadkiem?
Czy one naprawdę mają 11 lat?

Lily nie zostało więc nic innego, jak tylko przerwać korespondencję {Aaa-ha!} z Ateną i wziąć się za przepisywanie informacji z tablicy. A zrobiła to z wielce niezadowoloną miną. Gdy dziesięć minut później zabrzmiał dzwonek i McGonagall zadała im następne wypracowanie jako pracę domową, Ewelina wyszła z sali i prawie natychmiast wpadła na Jamesa Pottera.
 Czatował na nią. Ominął całą transmutację, żeby ją dorwać.
To oczywiste - przecież cały świat istnieje tylko po to, żeby kręcić się wokół niej.

- Skoro masz być przyjaciółką Syriusza - powiedział bez ogródek, kłaniając się lekko. Ewelinie zadrgały kąciki ust. - Nie pozostaje nam nic innego niż cię zaakceptować.
Borze, on ich terroryzuje!
Lekko się kłaniając?! Na kolana przed Mary Sue, plebsie!

- Oczywiście. Ale zrób coś dla mnie.
- Słucham, madame? - odparł Potter, znów się kłaniając. Atena z trudem powstrzymała śmiech.
- James, nie podbieraj mi PRZYJACIÓŁKI - powiedział Syriusz z naciskiem.
- Jeszcze nie jestem twoją dziewczyną. - sprostowała de Nocher.
Nie rozumiem. Czy przyjaciółka to synonim dziewczyny?
Dla jedenastolatków najwidoczniej tak. 

- Słusznie koleżanka prawi - odparł Black, szczerząc białe zęby. - Jeszcze.
Ewelina również się uśmiechnęła, po czym ona i Lily, chichocząc, odeszły na historię magii.
No i się biedny Potter nie dowiedział, co miał zrobić dla Eweliny. I jak on jej się teraz podliże?!

~~@~~
Przez kilka następnych dni Remus stał się nieosiągalny. Przepadł, nic nie mówiąc przyjaciołom, którzy łamali sobie głowy wymyślając różne hipotezy na temat jego zniknięcia.
Nie pisał, nie dzwonił...
"Przepraszamy, abonent chwilowo nieość... nieosiągalny."

- Pewnie zachorował - powiedział cicho Syriusz, gdy siedzieli w czwórkę w dormitorium. W czwórkę, ponieważ od pamiętnej rozmowy kwalifikującej Ewelinę do Huncwotów, bo tak chłopcy się nazwali, ta większość czasu spędzała z nimi.
Że niby której pamiętnej rozmowy, bo chyba mam sklerozę?
Oddali jej hołd, a ona wspaniałomyślnie zaszczycała ich swoim towarzystwem. Lily poszła w odstawkę.

Nie chciała zostawiać Lily, ale ona sama wyrzekła się przyjaciółki, twierdząc, iż de Nocher jest jedną wielką kokietką i lubi być otoczona samymi mężczyznami.
 Tak, była kokietką, alkoholiczką i w ogóle społecznym degeneratem.
Bo Lily była zagorzałą seksistką i nienawidziła tych brudnych świni, facetów. Nie mogła zadawać się z kimś, kto śmiał przebywać w ich towarzystwie.

Po czwartej z rzędu nieudanej próbie ułaskawienia Afrodyty Ewelina machnęła ręką i wyszła z dormitorium, upominając, że Evans będzie ją jeszcze przepraszać. Gdy nie znalazła Huncwotów w pokoju wspólnym, weszła, ku ogólnemu oburzeniu lub rozbawieniu Gryfonów, po schodach wiodących do dormitorium chłopców
 A co w tym niby oburzającego?
W wyobraźni już widzieli parę ładnych figur... geometrycznych.

i delikatnie zapukała do drzwi z napisem: I klasa.
Bała się, że jak zapuka za mocno, to jej zajebistość wyważy drzwi.
Mogła je jeszcze wyważyć z kopa, jak prawdziwa dama.

Ze środka dobiegł niezbyt entuzjastyczny głos Syriusza, zezwalający jej na wejście do dormitorium, gdzie zobaczyła trzy wielce niezadowolone twarze, wśród których brakowało rysów Remusa.
 Ciepło ją powitali, nie ma co.

- Niemożliwe - odparł Peter - Szukałem go w skrzydle szpitalnym, ale pani Pomfrey powiedziała, że nie przychodził, a zresztą, gdyby był przeziębiony, zjawiłby się szybciej.
 Niby czemu przeziębienie nie może trwać kilku dni?

- Podsumujmy - powiedziała Ewelina, która od dziesięciu minut maszerowała od Syriusza, siedzącego na parapecie, do przeciwległej ściany. - Remusa nie ma od trzech dni, skrzydło szpitalne odpada, nikt nie wie, co się z nim stało, oprócz... Dumbledore’a!
 A on niby skąd miałby wiedzieć?
Bo oni oczywiście nie wpadli na pomysł, żeby iść do wszechwiedzącego dyrektora.

4 ...:

Eru-chan pisze...

JEEEEEEEEST!
GRUPA TEATRALNAAAAA!
JEEEEEEEEEST! *macha pomponami*

Ekchem. :3
Tak generalnie to skąd ta aŁtoreczka bierze takie imiona jak Auksencjusz Epifaniusz Jarogniew VIII? Dżizas krajst! *szpan ingliszem*

I nasi Huncwoci chyba krasnalami (O Gilbercie, czemu skojarzyło mi się z Kai'em i Ren..?) są, ja w ich wieku miałam 1,50 =w=;

A wasze teksty bezbłędne i nie mam nic innego do powiedzenia. "Hihotałam" przez całą notkę a mama znowu się na mnie gapiła ów wzrokiem.
Pozdrawiam analizatornię~ I życzę Ithildin powodzenia na maturze~ I czekam na następną analizę~

Ach, ach, i taki dopisek. Gdzie mogę znaleźć te cholerne FAQ? Szukam i szukam i się doszukać nie mogę. ; - ;

Alabastrowa pisze...

Grupa teatralna raduje się twym entuzjazmem, Eru, nie wątpię ^^

Co do imion, to nie mam bladego pojęcia, ale zarówno Holz, jak i szczur o dziwnym imieniu kojarzy mi się z Księgą Szlabanów, odnalezioną na Miriel.pl (chyba, nie pamiętam).

Dziękujemy za pozdrowienia~ Zapraszamy ponownie~ Ith dziękuje za życzenia i uważa, że jej się przydadzą~

Erm, właśnie... co do FAQ... To wiesz... my dwie, to tak ogólnie strasznie leniwe cipy jesteśmy i... no. ^^''''

Eru-chan pisze...

Ja też nie wątpię :3

"Holz" mi się wyjątkowo z "Kołchoz" kojarzy, ale to chyba zboczenie zawodowe spowodowane tym, że jestem rasowym Hetardem..

Osz wy, wy, no. Ja tu się męczę od dwóch dni i szukam tego cholernego FAQ, a tego nawet nie ma. Wy leniwce wy. -w-

Naomi pisze...

Jak na te wszystkie zawodzenia o beznadziejności notki jest na prawdę świetnie. A skoro mowa o treści, to, pewnie się powtórzę, ale kocham Wasze komentarze! Są po prostu bezcenne.Czekam na kolejną analizę, mam nadzieję, że wstawicie coś o "Naruto"
Pozdrawiam.

:a   :b   :c   :d   :e   :f   :g   :h   :i   :j   :k   :l   :m   :n   :o   :p   :q   :r   :s   :t

Prześlij komentarz